środa, 25 lipca 2012

Rozdział 7


            Elizabeth siedziała na pomoście, mocząc nogi w pięknej, błękitnej wodzie. Czuła się wolna. Wiatr rozwiewał jej włosy, a czasami podwiewał jej sukienkę. Śmiała się swoim najszczerszym śmiechem. Za chwile dołączyła do niej Meredith z jakimś chłopakiem… Nie przedstawił się. Elizabeth wstała, chcąc przyjrzeć się mężczyźnie. Widziała tylko jego spojrzenie. Było strasznie zimne, nie miało żadnej skruchy. Za chwilę ta osoba wrzuciła ją do wody. Słyszała tylko złowieszczy śmiech mężczyzny i histeryczny krzyk kogoś innego. Widziała jak skakał po nią do wody. Podpłynął do niej. Nie mógł jej wyłowić, a Elizabeth nie potrafiła płynąć do góry. Jakby coś ciągnęło ją na dół. Mężczyzna objął ją w pasie i przybliżył twarz do jej twarzy. Zobaczyła jeszcze tylko jego spojrzenie. Te, które miała zapamiętać do końca życia…
            Dziewczyna obudziła się wystraszona. To tylko sen powtarzała, to tylko sen. Usiadła, opierając się o ścianę przy łóżku. Ale był taki realistyczny. Skuliła się i złapała swoje nogi. Te spojrzenia… Ona je znała. To nie był zwykły sen. Ach… Ten wzrok pełen miłości i troski. Na samo wspomnienie robiło jej się ciepło w serduszku. Odwrotnym uczuciem darzyła pierwszego mężczyznę. Czuła strach przed nim, a nawet obrzydzenie. Tylko, kim oni byli i co znaczył ten sen?
Wiedziała, że już nie zaśnie. Miała jeszcze 3 godziny do pobudki. Postanowiła bezszelestnie wstać i zamknąć się w pokoju obok. Złapała pod rękę swojego netbooka i ładowarkę do niego. Poszła szybko do owego miejsca. Możliwie jak najciszej wystukała na klawiaturze w google „stworzenia nadprzyrodzone”. W ciągu paru sekund wyskoczyło jej 212 000 wyników. Na 1 stronie nie znalazła nic przydatnego, postanowiła wymyślić inną fazę…Tylko, jaką? O tak… „lista magicznych stworzeń”. Otworzyła pierwszy link, który wydawał jej się słuszny. Zobaczyła nazwy i opisy stworzeń, o których nie miała nawet pojęcia. Przeczytała jednak informacje o wszystkich. Wszystko mogło być przydatne. Niestety, nadal nie wiedziała, kim może być osoba, która ją prześladuje. Nawet nie miała pojęcia, czy przypadkiem nie sugeruje się książkami przeczytanymi w dzieciństwie. Jednak, wpadła na inny pomysł…
            Złapała kartkę z jej pamiętnika i zrobiła tak zwaną „odbitkę”. Ołówkiem przejechała po całej kartce, bo wiedziała, że w miejscu wgnieceń po np. długopisie zostawało wgłębienie, które zajmował teraz ołówek. Niestety, pomysł był dobry, gdyby tylko było coś istotniejszego napisane niż „le tajemnic”. Po pierwsze, jakich? Mogła się tylko domyślić, że chodziło o coś istotnego.
            Musiała sobie poskładać wszystko do kupy. Jeżeli Sebiball mówił prawdę to zakochana był w jakimś Jeremim. On zniknął dzień przed jej „wypadkiem”. Podejrzewała, że te wydarzenia są ze sobą powiązane. On zniknął, a ona nie pamięta… Scena jak z jakiegoś dramatu. Ciekawe tylko jak się skończy.
            Siedziała na krześle, a jedyne światło, jakie było w pokoju to te od monitora netbooka.. Zamyślona nie zauważyła jak upłynęło sporo czasu. Z przemyśleń obudził ją straszny krzyk. Przez chwile się nie przejęła, a potem zdała sobie sprawę, że to z pokoju, gdzie spała Meredith. Pobiegła tam szybko i tylko przed oczami mrugnął jej czarny cień. Uciekł przed nią? Podbiegła do swojej przyjaciółki.
- Nic ci nie jest? – Zapytała lekko zdyszana. Jeszcze nigdy tak szybko nie biegła. Potrząsała nią. – Meredith, pytam czy nic ci nie jest?!
- Chyba nic… Kim on był?! – Zapytała lekko podenerwowana.
- Nie wiem, nie mam pojęcia. Czy on…- to musiał być mężczyzna. Meredith to potwierdziła.- mówił coś? Cokolwiek?
- Gadał, że jestem piękną dziewczyną oraz, że nie chce mnie skrzywdzić, ale musi. Na koniec dodał, żebym przekazała ci wiadomość – nagle Meredith zaczęła mówić nie swoim głosem.- To jeszcze nie koniec. Nie chciałaś słuchać ostrzeżeń, to teraz pożałujesz – zaczęła się śmiać. Nie swoim delikatnym śmiechem, lecz… tak. Śmiechem z jej snu.
- Meredith! Co się z tobą dzieje? - Nagle śmiech ustąpił miejsca histerycznemu płaczu Meredith.
- Ja nie chciałam. To nie mówiłam ja, lecz ktoś przeze mnie. Nie mogłam nic na to poradzić. To samo wychodziło z moich ust. Elizabeth, co się dzieje?
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem… Proszę nie płacz już. Niedługo idziemy do szkoły. Jak ty będziesz wyglądała z opuchniętymi oczami? – Te słowa zadziałały na dziewczynę uspokajająco. Coraz rzadziej pochlipywała. Najgorsze było to, że ona nie wiedziała, co ma zrobić. Skoro on zawładną Meredith mógł zrobić teraz wszystko, a także wiedział wszystko. No to mam kłopoty pomyślała.

***

            Elizabeth nie odstępowała Meredith na krok. Nie wiedziała, co „on” planuje. Chciałby, aby ona nie dopatrywała się przeszłości. Niestety, Elizabeth nie mogła tak żyć. Nie bała się go, ale o swoją przyjaciółkę owszem. Wiedział, że trafił ją w słaby punkt. Musiała powstrzymać całe zło.
            Na lekcji biologii Elizabeth rozmyślała o wszystkim, a notatki do tematu nie zamierzała notować. Bazgrała coś na ostatniej stronie zeszytu. Nie potrafiła skupić się nad tym, co mówił nauczyciel. Nie zauważyła nawet, jak zadał jej pytanie. Ocknęła się, gdy ktoś szturchnął ją z tyłu.
- Odpowiesz na moje pytanie? – Dopytywał się belfer.
- A mógłby profesor je powtórzyć?
- Podaj definicje słów endokrynologia, gruczoł dokrewny i hormon – powiedział z uśmiechem profesor. – No już, wykaż się swoją wiedzą.
- Nie wiem – odpowiedziała od razu, co było prawdą. Nie miała pojęcia, o czym mówił. Nie wiedziała prawie nic o sobie, a co dopiero o jakiś gruczołach. – Nie wiem. Nie pamiętam.
- Ludzkość spada na psy. Naprawdę – nauczyciel chyba liczył, że Elizabeth poratuje go swoją wiedzą. Jednak ona nie wiedziała nic o tym. Z wielkim rozczarowaniem usiadł na krześle, przed swoim biurkiem i kazał klasie czytać jakiś temat w podręczniku.
            Czemu „on” zniknął, kiedy Elizabeth pokazała się w pokoju? To pytanie dręczyło ją. Czy bał się, żeby ona go zobaczyła? Kim jest? A może uciekł przed nią? Kto mógłby być tą osobą? Czemu tak bardzo starał się zatuszować przeszłość?
            Dzwonek przerwał jej myślenie. Popatrzała się na przyjaciółkę, która nawet nie zabrała książek, tylko zostawiła je i wybiegła z klasy. Złapała szybko swoje rzeczy, oraz te przyjaciółki i szybko poszła, aby dogonić Meredith, która zachowywała się bardzo dziwnie. Uciekała przed nią. Elizabeth musiała biec, by dorównać kroku dziewczynie. To wszystko się działo przez nią. Szkoda tylko, że nie wiedziała, do czego zdolny jest „on”.
Meredith weszła do damskiej łazienki i zamknęła się w jednej z toalet. Były same w tym pomieszczeniu. Elizabeth ledwo dyszała, a po dziewczynie nie widać było ani cienia zmęczenia. Dziwne, zwykle to ona była lepsza ze sportu.
- Mery… nic ci nie jest? Proszę cię, powiedz coś –dopytywała się Elizabeth. Nikt jej nie odpowiedział. Usłyszała tylko jakiś szelest, zgrzyt i huk. Potem nastąpiła chwila ciszy, która bolała bardziej niż cokolwiek innego. Nagle zamek w drzwiach się przekręcił, a drzwi się otworzyły. W nich stała Meredith, a ręku miała nic innego, a nóż.. Zaczęła iść w jej stronę. – Meredith nie! Rzuć ten nóż! Proszę cię- w odpowiedzi usłyszała głośny śmiech i słowa:
- Trzeba było pomyśleć o tym zanim ze mną zadarłaś.
- To znowu ty… Boisz się pokazać, że wykorzystujesz ciało niewinnej dziewczyny?
- Jej nie zaatakujesz. Mi się nic nie stanie… nawet rąk nie będę musiał brudzić – znowu zaśmiał się.
- Nie wiesz, co zrobię – popatrzała na nią, a raczej na niego w ciele Meredith. Była coraz bliżej jej. – Może byś się przedstawił? Wiesz, chciałabym wiedzieć, przez kogo zostałam zamordowana – prowokowała go. Oczywiście, nie miała zamiaru dać się zabić… Nie bez walki.
- Mikel. To jest imię twojego mordercy.
- A coś więcej o sobie mi nie powiesz, Mikel? Kim jesteś? Psychopatą, mordercą, Frankensteinem?
- Każdym po trochu. Teraz chcę cię zabić… - Meredith była już strasznie blisko Elizabeth. Jeszcze trzy kroki, a zasięg jej ręki będzie na tyle bliski, że będzie mogła dźgnąć ją nożem…
- Mikel przestań! Chcesz ze mną walczyć, to pokaż się. Nie wykorzystuj innych…
            W tym momencie Meredith podeszła na tyle blisko Elizabeth, że mogła spokojnie dźgnąć ją nożem. Jednak ona nic nie zrobiła, tylko zatrzymała się. Przez chwilę dziewczyna myślała, że odpuścił. Nadal jednak miała oczy szeroko otwarte. Czekała, aż się doczekała. Meredith rzuciła się na nią z krzykiem. Uchyliła się, ale nie wystarczająco. Jej ramię zostało rozcięte. Natychmiast krew zabarwiła jej ubranie. Kolejny cios i kolejna rana. Kiedy ból ogłuszył dziewczynę poczuła, jak ostrze wbija jej się w brzuch. Zwinęła się z bólu i ryknęła z wściekłości. Osunęła się na podłogę. Wyciągnęła nóż z brzucha i złapała za ostrze. Nie powinna usuwać broni, ale ona raniła ją mocniej. Wypalała ją. Teraz poczuła ulgę. Trzymając, za ostrze przecięła sobie wnętrze ręki, ale nawet się tym nie przejęła. Poruszała wargami tak, jakby chciała coś powiedzieć. Wtedy Meredith, a raczej Mikel nachylił się nad nią i powiedział:
-Jakieś ostatnie słowa, kochanie?
- Tylko trzy. IDŹ DO DIABŁA! – Krzyknęła i zamachnęła się tak, że trafiła rękojeścią w głowę dziewczyny.
Osiągnęła zamierzony efekt. Meredith bezwładnie opadła na podłogę. Nic jej nie będzie. Nie jej. Potrzebuje apteczki. Nie, lekarza. Z takimi ranami długo nie przetrwa. Wykrwawi się nim ktokolwiek zdąży ją znaleźć. Taki miał najwyraźniej być jej koniec. Tu, w damskiej łazience, na twardej posadzce. Jeszcze raz rozejrzała się dookoła. Wzrok zatrzymała na przyjaciółce. No cóż, przynajmniej ona będzie miała spokój. Nikt nie będzie jej mącić w głowie. Pomyśleć, że nic by się nie stało, jakby odpuściła i nie szukała prawdy.
- Zabiję cię! Zobaczysz… Znajdę sposób. Jak nie w tym, to w innym życiu – wypowiedziała w stronę Mikela.
            Stała się senna. Zmęczona całym tym zamieszaniem wypuściła z ręki nóż, który nadal trzymała w ręce i położyła rękę na ranę. Nie poczuła nawet bólu. Aż tak ze mną źle, że już nawet nic nie czuję… Wyczerpana zamknęła powieki.


_________________________________________________________

 Hej kochani! Dziękuję za wszystkie tak serdeczne komentarze. Nawet nie wiecie, jak wiele to dla mnie znaczy. Jedna wasza opinia daje mi takiego powera na pisanie kolejnych rozdziałów, że sami nie zdajecie sobie sprawy. Jeżeli sami piszecie blogi to oczywiście wiecie o czym mówię. Chciałabym serdecznie podziękować wszystkim czytającym, jak i wspierających mnie. Jeżeli piszecie blogi, to informujcie mnie o nich. Z chęcią zagłębie się w wasze historię. Mam nadzieje, że rozdział będzie się wam podobał :).

11 komentarzy:

  1. o kurczę... ale akcja!

    mój blog: normal-or-abnormal.blogspot.com
    to opowiadanie nie z tej beczki co twoje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow. *o*. Bardzo ciekawa akcja, a początek zaje. bisty. < 33.
    Czekam na następny rozdział. ♥ . ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu tu tuuuu tu tu... intro jak z wiadomości, ale nie ma co :P

    WAŻNA INFORMACJA... TEN KOMENTARZ ZOSTAŁ PODZIELONY NA CZĘŚCI ZE WZGLĘDU NA LIMIT 4096 ZNAKÓW!

    CZ.1



    Witam w moim zacnym programie ( który jest tak naprawde komentarzem ) pod tytułem "Mój komentarz" ... nie to głupie ... "Hsevvot komentuje..." ... ta lepsze... tak więc witam w moim komentarzu XD... to nie TV ( nie program :P ... ani żadne show ).

    W dzisiejszym odcinku "Hsevvot komentuje..." ( ale odcinek fajnie brzmi ^_^ )... skomentuję Rozdział 7 z bloga http://sekret-wiecznosci.blogspot.com zapraszam do czytania :) ( a jak się komuś nie chce czytać to polecam IVONE ;) )



    Szczerze przyznam, że ten program już wcześniej miał okazję istnieć, ale pod innym tytułem... tak więc jak ktoś kojarzy... komentarze... z aplauzami... i dziwnym poczuciem humoru... niech wie... że coś się dzieje... lub po prostu XD... a myślcie se co chcecie... (hm... ciekawe czy opublikowałem te komentarze w afrykańskiej sawannie... O.o ... )



    Chwała bogu, że reklam nie ma... po co komu w komentarzu truć reklamy :P... przejdźmy do rzeczy, bo bulwers jeszcze będzie... gdzieś tam... lub... u kogoś... na twarzy itp itd... Rozdział 7 ( lubię cyferkę 7 :D ) opowiada o... Elizabeth, dziewczynie... której wyglądu nie znam... nic o niej nie wiem... wiem tyle... że jak dobrze pamiętam siedzi sobie gdzieś... i nogi myje... (O.o.. ta chyba...) potem przychodzi jej jakaś... tam... przyjaciółka... z jakimś typkiem... bardzo... takim... zimnym no i próbuje potem główną bohaterkę utopić. Na koniec okazuje się, że to był sen... happy end tej jakże fajnej akcji :D chociaż troche za krótko... pomysł miał potencjał... ale nie został do końca wykorzystany... można by było podłożyć nieco klimatu jakimiś dialogami na jakiś tam temat... taki z życia wzięty... a potem powoli rozpędzić tą akcję... średnio, średnio... pomysł dobry... potencjał dobry... mam nadzieję, że w przyszłości napiszesz jakieś odniesienie do tej akcji, tego momentu... jakieś wspomnienie czy coś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Przypominam, że mój komentarz nie ma na celu kogokolwiek obrazić... jest to pewna forma opowiedzenia przeze mnie samego treści rozdziału i ocenienia tego... no ale co ja tam mogę oceniać... XD... jako czytelnik chyba mogę :P... chyba... Tak więc jedziemy dalej. Główna bohaterka budzi się... około... godziny... 3 - 4 ? jeżeli... do szkoły idzie na 8.00 to dajmy z godzine na drogę 7.00 wstać ubrać się itp itd... 6.00 i 3 godziny wspomniane w opowiadaniu... mogła też wcześniej... czyli między 2 - 4 :D tak czy siak... pewnie było ciemno... może zima... w zime zawsze jest ziemno... ale nikt o śniegu nie wspominał... więc nie wiem... to tylko moje przypuszczenia. Bohaterka jest wystraszona snem jaki jej się przytrafił... był bardzo prawdziwy... następnie z nudów... bo po co spać 3 godziny... raz byłem na obozie to na sen miało się 2 godziny... i nie siedziałem po ciemku przy netbooku ( nie miałem tam netbooka... ale telefon :P ) ... i nie siedziałem z nikim nie esemesowałem XD ... zresztą zmieniam temat XD... Bohaterka wzięła netbooka i poszła do pokoju obok... po co? PO CO? WIEM! TAM GNIAZDKO BYŁO XP!!! :D TAAAK GNIAZDKO!... chyba jedyne w domu XD! Tam w wyszukiwarce google wpisała... "stworzenia nadprzyrodzone i wyskoczyło jej 212000 wyników... ja również wpisałem to samo w google... aby sprawdzić czy to prawda XD... ahhh blisko... 206000 wyników. Dalej liczba nie była podana to i nie sprawdzałem drugiej wpisanej w google frazy... ( mogła od razu w google wpisać "Kryptozoologia" :P). Nagle dzieje się jakaś akcja ( fajnie :D ...coś się dzieje ) ... do przyjaciółki głównej bohaterki przybywa amore... pomidore... niby cień... niewiadomo co co się ukrywa niewiadomo gdzie... i mógi dziwnym... z pewnością niskim tonem poprzez dziewice... lub dziewki które sam... przeleciał... taka prosta definicja tego wroga głównej bohaterki... bo "On" mi nie wystarcza... kto to VOLDEMORT? NIE BOJĘ SIĘ TEGO IMIENIA! PRZECIEŻ HARRY POTTER MU TAKĄ LEWATYWE ZROBIŁ, ŻE VOLDUŚ POPAMIĘTAŁ DO KOŃCA ŻYCIA!... lub kolejnej części Harrego Pottera :P Harry Potter i powrót Lorda Voldemorta... ale by było... już nie ci sami aktorzy... i nieco futurystyczny świat... Hogwart byłby osadzony gdzieś w chmurach... i sam Zeus wkurwiony miotał by w niego piorunami XD ...chociarz Adam i Ewa mieliby gdzie się schować... a tam by spłodzili syna... Henryka Potera... i kolejne 33 częsci Henryka Potera i Jakiegoś brodacza co w szkołe miota dziwnymi zabawkami w kształcie piorunów...

    ... Ehh poniosło mnie :P Wracając do rzeczy... czarny charakter przemawia przez jej koleżankę... przyjaciółkę... dziwnym głosem... jakby zadławiła się pomarańczą... KTO JE CAŁĄ POMARAŃCZĘ! Najpierw trzeba ją obrać... pokroić... i dopiero się je... trzeba pamiętać, aby (ten przecinek o tam <--- gdzieś... to chyba jedyny przecinek w całym komentarzu... albo skleroza mnie bierze ) ... właśnie trzeba pamiętać jeszcze... aby żuć! .. czy rzuć! nie wiem... jestem dyslektykiem... chyba żuć... jak w reklamie Orbit... Potem przyjaciółka przeprasza ją... i mamy przejście do zupełnie innej akcji...

    ... bo widownia w studiu ( którego nie ma ) prawie zanudziła się na śmierć... bo nic nie robią!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tamto wyżej to cz.2 /\

    A to \/ cz.3

    Następnie przenosimy się do szkoły... ( podstawówka mi się przypomniała i lekcja przyrody ) ... nie dziwię się... Biologia była XD... Profesor zadał pytanie Bohaterce, która była zamyślona... a następnie jej przyjaciółka wybiegła... widać miotało nią jak... szatanicą XD... a może miała nie strawność żołądka... tak... to by wyjaśniało dlaczego pobiegła do WC. Ale... ALE KURDE DLACZEGO ELIZABETH POBIEGŁA ZA NIĄ!?!?!?!?!?!?!?!? czy... ?!?!?!?!?! ( nie wiem co pierwsze ! czy ? XD)... wracając... dlaczego Elizabeth pobiegła za nią... jej przyjaciółka zapomniała papieru toaletowego czy co?... zresztą szkołę powinno stać na papier toaletowy... w takim razie nasuwa się pytanie... co to za szkoła? skoro nie ma tam w toaletach papieru... (złe myśli mi do głowy wchodzą... drzwiami i oknami...) Tak czy siak... nad jej przyjaciółką znowu zapanowuje jakieś !@#$%^&*() a bohaterka jest zmuszona do walki... ze swoją przyjaciółką... zaczyna dyskutować z kimś kogo nie ma ( to się nazywa schizofrenia... słyszy się głosy i widzi się coś czego nie ma... zakład psychiatryczny się kłania XD ) Tak więc... opis walki... lyyypny... zawiodłem się jak nie wiem cooo... a może NIEEE... z tego co wyczytałem to...elizabetch została zraniona raz w ramię... potem była kolejna rana... nie wiadomo gdzie... ale skoro jej przyjaciółka zrobiła zamach... prawą ręką... z prawej strony... to zostało zranione jej lewe ramię... więc kolejny cios... mogła się blokować wtedy przedramię mogłoby zostać zranione XD... tak... ALE NIEE! Elizabeth była schylona... robiła unik!... po ciosie mogła wstać... więc... została zraniona w prawy bark! :D taak :D no a potem dźgnięcie w brzuch... przytul,przytul jak w boksie... a następnie elizabeth wyciągnęła swój zacny nóż ze swojego brzucha... ( pewnie kuchenny i tępy )... i ? i nie wiem! nie pamiętam gdzie dostała... ale wyobraźnia mi podpowiada... że po takich czynach... to nie przyjaciółka... to @#$%^&*() i ten nóż jej zatopiła w głowie... albo w lewym oku... lub wbiła w lewy policzek... jeżeli przyjmujemy, że złapała nóż w prawą dłoń... jeżeli jest mańkutką... to na odwrót..., ale jeżeli staneła w rogu... i jeżeli miała umywalkę z lewej strony mogła by zlapać nóż w prawą rękę... wbić ostrze w jej lewe oko a głowę rozbić o umywalkę z lewej strony... mmmmmmniam... dobre combo :D... albo za dużo horrorów o tematyce gore oglądam... obydwie padają na ziemie... i tak oto kończy się rozdział 7!

    ( widownia widocznie zachwycona tematyką gore... psychopaty jedne... )

    zaraz cz.4 XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak czy siak... scena walki... lyypna... zawiodłem się bardzo... akcja ze snem... dobry pomysł... ale za słabo rozwinięty. Reszta jest w porządku... budujesz dobry klimat... twoje opowiadanie jest jednym z nielicznych... które gdy zaczynam czytać... jestem ciekawy co się wydarzy... ten rozdział podzielony na dwie części... pod koniec każdej z nich coś się działo. Ahhh i jeszcze jedno... radziłnbym zamieszczać jakiekolwiek opisy postaći... mimo tego, że były one umieszczane we wcześniejszych rozdziałach... ja wziąłem taki rozdział... można by rzec ostatni... lub najnowszy... po to aby sprawdzić ile mnie minęło... i nie myliłem się... brak opisów... przez co moja wyobraźnia musiała nadmiernie pracować :/ ... a potem bede miał migreny.. ala KAC XD.



    Gdzieś może być napisane z przyzwyczajenia lub... rozpędu... ale prosze się tym nie przejmować... w dzisiejszym odcinku to już wszystko, mam nadzieję, że się podobałoo i zapewniłem wam minimum godzinę dodatkowego życia ( śmiech to zdrowie... tylko dlaczego, jak za dużo się śmieje to mnie brzuch boli >.<... gówno prawda... ale bądźmy wierni starym... fajniejszym przesądom :D ) Do ... przeczytania następnym razem! :D



    Sponsorem komentarza był blog: http://hsevvot-universe.blogspot.com/


    PS: więcej na blog spocie tak nie komentuje... ale jakoś temu zaradzę... ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak miło było przeczytać te komentarze, mimo, iż było tego bardzo dużo ;). Naśmiałam się do łez, aż i mnie zaczął brzuch boleć. Jak tu wierzyć przesądom? :). Bardzo cieszę się za komentarze i poświęcenie mojemu blogowi zapewne cennego czasu :>. Obiecuje poprawę i proszę o rozgrzeszenie xD. A teraz na serio: Postaram się poprawić błędy, które wyłapałeś i różne niedociągnięcia. Skorzystam z każdej twojej rady i spróbuje wszystko naprawić :).
      Bardzo było mi miło, że mogłam cię tu gościć i (użyję tutaj twojego zwrotu:) do przeczytania następnym razem :D

      Usuń
  7. O kurcze dobra akcja.. nie spodziewałam się na prawdę... jestem w szoku. To było na prawdę niesamowite... brak mi słów miejmy nadzieję, że obie dziewczyny przeżyją :) Ale ten Mikel jest dziwny.. co jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że powiedział do niej kochanie.. a może to ten jej były chłopak?? chociaż raczej chyba nie :) Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :) Tak jeszcze dodam, że żal mi Mikela bo nie ma odwagi się pokazać i wykorzystuje niewinnych :(
    wieczni.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej u mnie nowy 15 rozdział zapraszam :)
    wieczni.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za tak szybkie przeczytanie rozdziału :) W rozdziale 13 Jesey pytał Luck'a czy jest jakiś magiczny sposób by sprawdzić to czy z Katriną są rodzeństwem ale ten odpowiedział mu, że nie ma takiego. A co do testu DNA to nie wypaliłoby bo Nocni Łowcy mają trochę inną krew niż zwykli przyziemni i mogliby wziąć Johnatana i Kat za jakieś przypadki specjalne :) Jeśli chcesz to przeczytaj rozdział 13 tam jest cała rozmowa chłopaków :)
    PS.
    Oczywiście wpadnę jutro przeczytać nowy rozdział :) Już nie mogę się doczekać :)
    wieczni.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko trzy. IDŹ DO DIABŁA hehe dobre xd...jak ty ty robisz, że nie masz błędów ortograficznych ?! xd

    OdpowiedzUsuń