poniedziałek, 9 lipca 2012

Rozdział 2




Elizabeth obudziła się, spojrzała na krzesło i zobaczyła, że jej „mama” siedzi przy łóżku i wpatruje się w sufit. O jejku. Pewnie nigdy nie da mi spokoju. Przecież ja jej nawet nie znam. A propos, gdzie jest ten mężczyzna?
Długo nie musiała czekać na odpowiedź. Po chwili przyszedł on z butelką wody. Tylko tyle zdążyła zauważyć, gdyż natychmiast zamknęła oczy i udawała, że śpi.- Och, nareszcie jesteś! - Powiedziała kobieta. – A co zrobimy z tym?- Cśśś – uciszył ją. – Nie śpi. Udaje.
Skąd on to wiedział. Ziewnęła, a następnie otworzyła oczy.- O dzień dobry- powiedziała z udawaną nutką zdziwienia w głosie. – A co państwo tu robicie? Czy lekarz was przypadkiem nie wyrzucił?- Owszem, ale to było wczoraj. Teraz jest nowy dzień, czyli nie ma nic do gadania – odpowiedział jej  zgryźliwie mężczyzna.
Teraz mu się przyjrzała. Wysoki i chudy mężczyzna z wąsikiem i bokobrodami. Miał brązowe  oczy, podobne do moich pomyślała. Nie, moje nie mają w sobie tyle tajemnic. A kobieta? Ona była inna. Wychudzona, niska, a jej spojrzenie było pełne rozpaczy. Elizabeth porównała jej wygląd z osobami, które mają głęboką depresje. Już wcześniej widziała takie spojrzenie, tylko nie wie gdzie…- Jak się czuje moje dziecko?- Kobieta wyrwała ją z zamyślenia.- Dobrze, ale… Przepraszam, ale ja pani nie pamiętam, zresztą pana też nie. Pamiętałabym was, jeżeli byście byli moją rodziną. Chociaż momenty. A tu - popukała się w głowę- pusto!- Lekarz mówił, że to normalne – wtrącił się.- A skoro nie pamiętasz to my ci wszystko przypomnimy.-Dokładnie, wszystko. Zacznijmy od tego: -podała jej rękę.- Ja jestem Margaret i jestem twoją matką, a to jest Dick. Jak się pewnie domyśliłaś, jest twoim ojcem. Spokojnie, jeszcze sobie nas przypomnisz.- Musisz – popatrzał na nią pustym wzrokiem.- Dobrze, załóżmy, że to prawda. W takim razie na pewno wiecie, kiedy mnie wypisują.- Tak, wypiszą cię dzisiaj po południu. Pojedziesz z nami do domu…-popatrzała na nią znacząco.- O nie, nie, nie. Ja was nawet nie znam. No dobra załóżmy, że jednak tak... W takim razie nie pamiętam. A poza tym miałam wrócić do normalnego życia. Moje normalne życie to mój dom, moi znajomi, moja szkoła.- W takim razie będę musiała wprowadzić się do ciebie. A jak będziesz w szkole to pójdę do swojego domu i ugotuje ci obiad- spojrzała kątem oka na męża.- Ja się zgadzam –odpowiedział.
Elizabeth przewróciła oczami. Jeżeli to faktycznie jej matka to ma rację. Jest wpisana w dokumentach. Tak ją zapewniał lekarz. Musi mu uwierzyć. Wzięła głęboki oddech i powiedziała:- Zgoda.- Ale się cieszę. W końcu sobie poważnie porozmawiamy i będę mogła się tobą opiekować- w jej oczach pojawił się nagły błysk, a następnie jej oczy zaszkliły się.-Ale proszę nie płakać. Naprawdę.
Ale było już za późno. Kobieta rozkleiła się. Na początku się powstrzymywała, a później już wybuchła histerycznym płaczem. Coś tu nie gra. Po co matka płakałaby i to tak rozpaczliwie z tego, że będzie mieszkać z własnym dzieckiem? To bardzo dziwne… bardzo…
            Przez następnych parę godzin w pokoju było cicho, ale w myślach Elizabeth panował wielki chaos. Nie wiedziała, co ma o tym wszystkim myśleć. Ale na razie zamierzała się niczym nie przejmować. Pomartwi się jak wróci do domu… O ile będzie miała trochę prywatności….

2 komentarze:

  1. Nic się nie dzieje w tym rozdziale, a szkoda. Chociaż.. w sumie wielu ksiązkach są takie nic nie zawierające rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  2. całkiem całkiem xd :*

    OdpowiedzUsuń