niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział 6


            Elizabeth nie spała całą noc. Nie potrafiła zasnąć. Leżała, wpatrując się w sufit i rozważając wszystko. Jednocześnie pilnowałaby nic się nie stało jej przyjaciółce, chociaż wiedziała, że jej to niezbyt wychodzi. Myślami była w innym świecie. Analizowała, każdy jeden szczególik, każdą drobnostkę. Teraz wszystko mogło być tropem włamywacza, złodzieja i szantażystę jednocześnie. Nie mogła mieć normalnego życia. Najpierw ktoś spowodował zanik jej pamięci, potem ją obserwował, a później wykradł jedyną rzecz, z której mogła się dowiedzieć prawdy… jej PAMIĘTNIK. Tak wiele się kręciło wokół jednej rzeczy. Najważniejsza w tym wszystkim była prawdę. Tylko ona się liczyła, dlatego Elizabeth dowie się o wszystkim. Odzyska pamięć!
            Zamierzała dzisiaj (była już godzina 1:51) porozmawiać z według jej jedyną osobą, która może coś wiedzieć. Jej zachowanie było dziwne, a nawet bardzo dziwne…
            Nagle Elizabeth z transu wzbudził wrzeszczący budzik. Usiadła na łóżku i spojrzała na Meredith. Ta przyglądała się jej z zakłopotaniem.
- Nie mogłaś spać, nie? – Skomentowała Meredith.- I co ja teraz z tobą zrobię?
- Czemu miałabyś coś ze mną robić? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Masz straszne, ale to straszne wory pod oczami. Dzisiaj miałaś przyjść odmieniona do szkoły, a jaka będziesz? Zaspana, osępiała i.. nie ważne. Wiedz, że ciuchy nie zamaskują twojego niewyspania.
- Założę kaptur i…
- Nawet nie kończ! – Rozkazała jej Meredith.- Nałożymy ci trochę korektora i znowu będziesz piękna. Wiem, też się boję, co z tego wszystkiego wyniknie, ale musisz przesypiać nocy. Bo jeżeli nie, to będę ci podawać tabletki nasenne. Wtedy na pewno będziesz spała.
- Dobrze, już dobrze. Spróbuje wstawać wypoczęta - powiedziała Elizabeth z myślą, że przyjaciółka nie zauważy różnicy pomiędzy wstawaniem wyspaną a spaniem. – A teraz chodź. Musisz mnie doprowadzić do porządku.
            Obydwie wstały i poszły do łazienki. Tam, Meredith wyczyniała cuda, żeby wszystko wyszło idealnie. Ubrała ją, rozczesała jej włosy oraz zamalowała jej każdą niedoskonałość, a na koniec wyperfumowała tak, że Elizabeth ledwo, co oddychała. Przez cały okres pielęgnowania, lustro było zasłonięte, żeby dziewczyna nie mogła podglądać. Kiedy skończyła swoje arcydzieło odsłoniła je. Elizabeth ujrzała kompletnie inną dziewczynę… Miała ona na sobie rurki i długą tunikę, która wyglądała jak sukienka. Do tego szpilki, wysokie na tyle, że teraz była wzrostu takiego samego co Mery. Te wszystkie rzeczy kupiły wczoraj na zakupach. Na twarzy znajdował się delikatny i naturalny makijaż, który o dziwo nie wyglądał tak źle, jak go sobie wyobrażała. Jego jedynym zadaniem było ukrycie jedynego dowodu, że wczoraj nie spała. Nie miał zamiaru jej upiększać. Nie musiał. Podsumowując całe dzieło: cudo.
            Elizabeth popatrzyła na przyjaciółkę. Większość osób mówiło jej, że nawet bez makijażu jest ładniejsza niż Meredith. Czasami nawet sama w to wierzyła, a potem przyjaciółka ubierała się w jakieś drogie rzeczy, odwiedzała kosmetyczkę i fryzjerkę i czar prysł. Znowu wydawało jej się, iż jest niczym w porównaniu do dziewczyny. Nawet teraz tak uważała, lecz nie dawała po sobie tego poznać.
Mimowolnie łzy szczęścia zaczęły jej spływać po policzkach. Rzuciła się na przyjaciółkę, obejmując ją.
- Dziękuję! Naprawdę dziękuję! Nie wiem jak ci się odwdzięczę!
- Przestań się mazać, bo wszystko zepsujesz! Zachowuj się. A jak mi się odwdzięczysz? Może… wiem! Powiedz mi, co naprawdę myślisz o tym stroju?
- Jest świetny, tylko…
- Tylko… Co?
- Można byłoby zmienić szpilki na trampki. Czułabym się pewniej, a poza tym, nie lubię butów na obcasie.
- Cieszę się, że mówisz mi prawdę – zaśmiała się i popatrzyła na nią. – Jakby się uparł to można dać ci te twoje trampki. Tylko nie będzie wtedy takiego efektu.
- Wolę jednak wygodę niż wygląd.
            Elizabeth nie zważając na grymasy Meredith założyła trampki. Wyszły do szkoły trochę później niż wczoraj, ale i tak szły spokojnym krokiem. Tym razem Elizabeth nie towarzyszył strach przed szkołą, lecz przed dzisiejszą rozmową. Nie widziała kompletnie, co ma powiedzieć. Nie wiedziała nawet, czy ta osoba zechce z nią rozmawiać. Musiała jednak spróbować. To była jej jedyna nadzieja.
            Postanowiła, że rozmowę odbędzie dopiero na długiej przerwie. Miała na to dwa argumenty. Po pierwsze Meredith będzie znowu miała jakieś zebranie, po drugie będzie miała więcej czasu na przemyślenie wszystkiego.
            Tak jak sobie zaplanowała, tak zrobiła. Przed drugą przerwą dowiedziała się jak najwięcej informacji o tej osobie. Wiedziała też gdzie ona będzie. Teraz szła w stronę swojej szafki lekko podenerwowana. W ręce trzymała książki. Zamierzała je odłożyć i pójść do męskiej szatni. Podeszła do szafki ucieszona tym, że wczoraj zostawiła tam męską bluzę. Nikt nie zwróci na nią uwagi. Otworzyła ją, a na podłogę upadł kawałek kartki. Podniosła go i przeczytała. Tym razem nie była to kartka z pamiętnika, lecz zwykły papier z nadrukowanym zdaniem: JESZCZE JEDEN KROK A POŻAŁUJESZ!!! Elizabeth była pewna, że to ta sama osoba, co poprzednio. Tym razem się nie przejęła, lecz głośno zaśmiała. Gdy zauważyła, że ludzie się na nią patrzą, jak na idiotkę uspokoiła się i dbając o to by nikt nie usłyszał jej, i nie widział wyszeptała:
- Jak na razie tylko zastraszasz. Nie boję się ciebie, ale widzę, że to TY boisz się mnie. Dowiem się prawdy, chodź bym miała zginąć.
            Elizabeth nie była pewna, czy to słyszał. Wiedziała jedno, znał ją bardziej niż ona sama. Może jest to, ktoś, kto słyszy, lub podsłuchuje. Wtedy usłyszałby ją, z czego byłaby zadowolona.
            Związała swoje włosy w kucyk i zarzuciła na siebie bluzę. Kaptur grzecznie wylądował na jej głowie. Szybkim krokiem powędrowała do łazienki i zmyła to świństwo z twarzy. Wory znikły o wypiciu dwóch kaw i lekkiej drzemce na lekcji biologii. Cóż, zdarza się.
Wyglądała teraz jak ktoś zupełnie inny. Nikt, kto widział ją dzisiaj w makijażu i w tych rzeczach nie pomyślałby, że to ta sama osoba. Wychodząc z łazienki wbiła spojrzenie w podłogę. Tak powędrowała do męskiej szatni. Co śmieszne nikt ją nawet nie zatrzymał. Szła przez korytarz zdecydowanym krokiem poszukując jego.
            Znalazła go, niestety, w towarzystwie kolegów. Nie mogło być inaczej. Podeszła do niech, zdejmując kaptur. Początkowo nawet się nią nie przejęli, ale gdy to zrobiła od razu wszystkie twarze skierowanie były na nią.
- To męska szatnia! – Krzyknął jeden z jego kolegów. – Wynocha stąd!
- Ależ ty nie uprzejmy. Rozumiem, że spodziewaliście się kogoś innego, ale niestety to ja. – Rozpuściła swoje włosy to mówiąc. Kontynuowała dalej. – Jakby ktoś nie wiedział, mam na imię Elizabeth. Nie przyszłam tu by się bić, czy nie wiem, co wy tam robicie. Chciałam tylko porozmawiać.
- Nie wyrzucimy cię od razu, bo wiemy, że straciłaś pamięć. Pewnie też zapomniałaś o przepisach i zasadach panujących w tej szkole- powiedział z groźną miną następny.
- Dziękuje, że mnie wysłuchacie– usiadła na ławce tak, żeby wszystkich widzieć. – Moglibyście się przedstawić? Ja to zrobiłam.
- Nie. Nie możemy.
- I tak, wiem tyle ile potrzeba. Jak na razie, wszyscy ciebie wyręczają w gadaniu, Sebiball– popatrzała na kapitana drużyny zapaśniczej.- Wczoraj to byłeś mocny w gębie. – Widziała jak wzdrygnął się, gdy wypowiedziała jego ksywę. W końcu go ruszyła. Teraz to będzie śpiewał.
- Przygotowałaś się. Dobra, czego chcesz? – Odpowiedział jej kapitan.
- Porozmawiać… W cztery oczy – popatrzała na niego. – Tylko wiesz… Tik, tak. Czas ucieka
-Wyjdźcie – zarządził. – I abym nie zobaczył, że ktoś podsłuchuję, bo rozszarpię na strzępy.
            Nie musiał dwa razy powtarzać. Drużyna ulotniła się z szatni w ciągu kilkunastu sekund. Każdy przy wychodzeniu patrzał na Elizabeth z grymasem. Ta jednak nie przejęła się żadnym złym spojrzeniem, lecz patrzała się prosto na Sebiball`a z szerokim uśmiechem.
            Jak domyśliła się, że on może coś wiedzieć? To proste. Nikt, a zwłaszcza kapitan drużyny zapaśniczej nie złamałby się przez zwykłego kujona. To było pewne. Coś musiał wiedzieć, tylko czy wystarczająco dużo posiadał informacji?
- A teraz, czego chcesz?- Odezwał się pierwszy.
- Posłuchaj, wiem, że to dziwnie zabrzmi… Jesteś moją jedyną nadzieją na odzyskanie pamięci, albo na dowiedzenie się czegoś o sobie. Słuchaj, nie wierzę w to, że tak po prostu wczoraj uległeś. Na pewno coś sobie pomyślałeś, albo coś poczułeś. Proszę, powiedz mi o wszystkim.
- A co, nie pamiętasz swojego chłopaka?
 - Ch… chłopak? Opowiedz mi wszystko, co wiesz o nim.
 - O jeju – westchnął.- Gdzieś tak no nie wiem 2 miesiące temu zjawił się nowy chłopak. Był w twojej klasie. Był jak to laski mówiły: „Najprzystojniejszym chłopakiem w szkole”. Najzabawniejsze było to, że każdą ignorował. Prawie…
- Jak to prawie? Proszę opowiedz mi …- przerwał im dzwonek.- Wszystko. Kurczę, czy mógłbyś… zerwać się z tej lekcji?
- Dla mnie to żaden problem. Ale ty? – Popatrzał na nią. – Kujon wszech czasów miałby opuścić jakąś lekcję? Nie wierzę…
- To uwierz. Mówiłam, to nowa Elizabeth Merwil.- Wyciągnęła telefon i napisała do Meredith sms-a: Nie przyjdę na tą lekcję. Wymyśl coś. Potem znów zwróciła się do niego – Proszę kontynuuj.
- Tak, więc był to dziwny koleś. Strasznie zamknięty w sobie. Wszystkie laski spławiał oprócz jednej. Z tego, co wiem, Fafik, znaczy profesor od matematyki wymyślił sobie pracę grupową. Podzielił wszystkich. Oczywiście, większość chciała być z tobą. No, nie oszukujmy się- ciągnął – kujon zawsze miał wszystko dobrze. Bez obrazy. Jednak twoim towarzyszem był nie kto inny niż Jeremy. Tak ma właśnie na imię twój chłoptaś. Spotykaliście się u ciebie w domu. Nie wiem, co tam robiliście, ale byłaś pierwszą dziewczyną, a nawet osobą, z którą gadał. Potem zrobiłaś coś, że otworzył się na innych. Zapisał się do drużyny zapaśniczej i był nawet, powiem ci, niezły. Wstyd mi się przyznać, ale nie wyglądał na twardziela, a pokonał wszystkich, nawet mnie. Wy staliście się oczywiście zakochaną parą, takie dwa gołąbeczki. On był twoim ochroniarzem.
- Czy on… jest tu w szkole? – Zapytała Elizabeth zniecierpliwiona. Po chwili zdała sobie sprawę, że to głupie pytanie. Przecież na pewno spotkałaby go na którejś lekcji.
- Nie. Zniknął dzień przed twoim bum – zaśmiał się.- To znaczy, dzień przed twoim upadkiem.
- A jak on ma na nazwisko?
- Nie wiem… nie pamiętam.
- Było tak pięknie… No nic. Naprawdę ci dziękuję. W końcu jakieś konkrety – podeszła do niego i uścisnęła mu wielką dłoń.
- Wiesz, co… lubię cię. Twoja „nowa” ty jest o wiele lepsza. No chodź tu – podniósł ją i przytulił, ale ten gest był tylko pretekst żeby szepnąć jej słowa- Uważaj na siebie. Masz wiele wrogów.
- Dziękuję. Naprawdę dziękuję za wszystko – Sebiball postawił ją na ziemię. Ona otrzepała się i idąc już do drzwi powiedziała. – Miło mi się z tobą rozmawiało. Mam nadzieję, Sebastian, że jeszcze porozmawiamy.
- Mi z tobą też…- tylko tyle zdołał wykrztusić. Tak dawno nikt nie nazwał go po imieniu…
            Elizabeth z dumą szła do szafki odłożyć bluzę, która przed chwilą zdjęła. To nic, że uciekła z lekcji. Najważniejsze było to, że dowiedziała się tak dużo.
- Nie spodziewałeś się tego, a teraz wiem o wiele więcej niż myślałeś – powiedziała jakby do siebie, ale wiedziała, do kogo są skierowane te słowa. Szła korytarzem, Az nagle wybuchła śmiechem. Dowiedziała się tak dużo.- To teraz masz taki mały problem!

9 komentarzy:

  1. kurczę, naprawdę akcja się rozkręca i jestem ciekawa co będzie dalej.
    to zdecydowanie jedno z moich ulubionych opowiadań.
    dobrze zrobiłaś podając adres tego bloga na zapytaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie ciekawi mnie kto tak uprzykrza życie Elisabeth mam nadzieje,ze szybko się dowiemy :) Fajnie, że Sebastian Pomógł Elisabeth chociaż trochę :) teraz przynajmniej wie cokolwiek o swoim dawnym życiu :) Czekam na nowy rozdział i zapraszam do mnie na nowy 13 rozdział :) wieczni.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Super pomysły ;) Wciąga to co piszesz.

    .Paulina .

    OdpowiedzUsuń
  4. Dużo czytania ;D
    Ale się opłaciło, wciągnęło mnie strasznie. Jestem ciekawa jak życie Elisabeth potoczy się dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawie. Wrócę za jakiś czas, zobaczę jak dalej potoczą się losy Elizabeth.
    __________________________
    niewybaczenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie nowy 14 rozdział pt:Musisz stąd wyjechać" Zapraszam serdecznie do czytania :)wieczni.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. ALe extra zaczyna vyc fajnie...
    czekam na więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekam na następny rozdział. Masz talent dziewczyno ! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ślicznie też bym chciała tak pisać <3

    OdpowiedzUsuń