Uwaga! Rozdział ekstremalnie długi. Czytasz na własną odpowiedzialność xD
***
Łup.
Skrzywiłam się i potarłam twarz.
Piekł mnie nos.
Łup. Łup.
Teraz kości policzkowe.
Leniwie uniosłam powieki i niemal
natychmiast się skrzywiłam. Pochylała się nade mną chuda dziewczyna z
zaciśniętymi ustami i uniesionymi brwiami. Włosy w kolorze ciemny blond upięła
nieporządnie na czubku głowy. Miała na sobie ciemne spodenki do jogi i
bawełnianą bokserkę w oliwkową panterkę, która odcieniem pasowała do jej oczu z
piwnymi plamkami. W ręku trzymała piłeczkę tenisową, gotowa nią kolejny raz
rzucić.
Usiadłam w pościeli i osłoniłam
twarz. Spojrzałam w dół, próbując zorientować się w sytuacji, w jakiej się
znalazłam i przypomniałam sobie łóżko, na które wczoraj bez namysłu padłam.
Odprowadzona przez strażnika byłam
tak zmęczona, że nie myśląc wiele zasnęłam i obudziłam się po dwunastu godzinach.
Źle, bardzo źle. Powinnam najpierw zauważyć, że nie jestem sama w pokoju.
A teraz jeszcze ta dziewczyna,
gotowa w każdej chwili do kolejnego ciosu.
-
Dobrze – powiedziała szorstkim tonem. – Obudziłaś się.
-
Kim jesteś? – Zapytałam senna.
-
Pytanie powinno raczej brzmieć „Kim ty jesteś?”. Poza tym, że jesteś
nieznajomą, którą znajduję w swoim pokoju. Poza tym, że jesteś dzieciakiem,
który przez swoją dziwaczną paplaninę przez sen przerwał mi poranne mantry.
Kate jestem.
Boże Święty! Jeszcze nigdy nie
słyszałam tak nieuprzejmego tonu przy pierwszej rozmowie. Zdenerwowała się, co
łatwo można było zauważyć po zaciśniętych ustach. Ciekawe, czy właśnie to miał
na myśli Jared, mówiąc, że to ja jestem nerwowa…
Poza tym, kim ona była? Nie: wampir,
wilkołak, elf… Nie anioł – nasunęła mi się dziwne, ostatnie skojarzenie, z
którym się w pełni zgadzałam.
Rozejrzałam się po pokoju. Był dość
ciasny, ale ładnie urządzony, z jasnymi drewnianymi podłogami, kominkiem,
kuchenką mikrofalową, dwoma sporymi biurkami i wbudowanymi regałami, które
służyły również za drabinkę do łóżka wyżej.
Widziałam łazienkę z przesuwanymi
drewnianymi drzwiami i – musiałam zamrugać parę razy, żeby uwierzyć swojemu
zmysłowi – ocean za oknem. Jakim cudem ocean w Londynie? Co to za czary?
-
Nikt nie wspominał mi, że będę miała współlokatorkę – odparłam.
-
A co myślałaś? Że opróżnią pokoju dyrektora tylko dlatego, że jesteś Elizabeth
Merwil?
-
Yyy… nie? – Potrząsnęłam głową – W ogóle tak nie myślałam. Zaraz, skąd znasz
moje imię?
-
Czyli jesteś Elizabeth Merwil? – Zielonkowate oczy Kate wpatrywały się
przesadnie w moją zniszczoną piżamę. – Ale ze mnie szczęściara.
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
-
Przepraszam – odetchnęła i usiadła na skraju mojego łóżka – Mój terapeuta
próbuje zrobić cokolwiek, żebym nie była taka obcesowa, gdy spotykam kogoś po
raz pierwszy.
-
Chyba za mało się stara.
-
To znaczy… nie jestem przyzwyczajona do dzielenia się. Czy możemy… - odrzuciła
głowę do tyłu- zacząć wszystko od nowa? Czysta karta?
-
Byłoby miło.
-
Tak więc, nie powiedzieli ci o mnie, bo najprawdopodobniej nie wiedzieli o
niczym, znaczy o mnie… - uderzyła się otwartą dłonią w czoła, a następnie
rozmasowała je i westchnęła – Wróciłam do pokoju przez okno około trzeciej.
Patrząc na szeroki parapet wydawało
mi się to możliwe. Wyobrażając sobie Kate skaczącą przez okno, by dostać się do
pokoju, parsknęłam śmiechem. Od razu zostałam uciszona kuksztańcem w bok. Silna
jest. Rozmasowałam ramię i czekałam, aż ponownie się odezwie.
- Widzisz,
jeżeli chodzi o dzieci Nefilim i innych uczniów szkoły, nauczyciele jedynie
zgrywają pozory dyscypliny. Jej jako takiej nie ma, ale nie powiedzą tego nowej
uczennicy. Zwłaszcza Elizabeth Merwil.
Znowu to samo. Ten specyficzny ton
głosu Kate, gdy wypowiadała moje imię. Chciałam wiedzieć, o co chodziło. I
gdzie była do trzeciej? I kim były dzieci Nefilim?
Kate wstała i poszła do łazienki
umyć zęby. Przeszukała swoją torbę i biorąc szczoteczkę do zębów podeszłam do
umywali i wskazałam na pastę.
-
Zapomniałam spakować swoją.
-
Bez wątpienia blask sławy oślepił cię na drobne codzienne konieczności –
odparła, ale podniosła tubkę i podała mi ją.
Nie mam pojęcia, czym tak bardzo
naraziłam się współlokatorce i o czym do cholery ona mówi!
Miałam mnóstwo pytań w głowie, ale
zadałam te, które nawet mnie zdziwiło.
-
O czym mówiłam przez sen?
Zwykle każdy mój koszmar zawierała
jakąś podpowiedź do zapomnianego życia. Zawsze pamiętałam chodź cząstkę snu,
lecz nie tym razem. Nie mogłam w ogóle przypomnieć sobie nic z dzisiejszej
nocy. Wiedziałam, że tylko ona może pomóc mi sobie przypomnieć.
-
Nie wiem – odparła. – Mamrotałaś coś pod nosem. Następnym razem mów wyraźniej i
głośniej, a najlepiej byś nie gadała wcale.
Lekko zawiedziona wypłukałam usta i
wytarłam twarz. Po chwili Kate ubierając fioletowe japonki zawołała:
-
Chodź. Idziemy na śniadanie.
Patrząc na swoją piżamę byłam
załamana. Nie mogłam się tak pokazać. Nie miałam również pojęcia, czy istnieją
tutaj mundurki szkolne.
-
Co mam na siebie włożyć? – Zapytałam przeszukują walizkę.
-
Czy ja wyglądam na katalog mody? Cokolwiek, byle szybko.
Przewróciłam oczami i wzięłam
pierwsze lepsze rzeczy. W rezultacie ubrałam się w krótkie, jeansowe spodenki i
bokserkę, a na nogi tenisówki. Zdążyłam jeszcze narzucić na ramiona sweter,
zanim zamknęłam mi drzwi przed oczami.
Szłyśmy przez korytarz o łososiowym
kolorze ścian, przy których stały meble z identycznego materiału, co w naszym
pokoju. Architekci pewnie chcieli osiągnąć domowy i przytulny kącik. W pełni im
się to udało. Przypomniało to bardziej dom babci, niż szkołę.
Poprowadziła mnie na werandę, gdzie
znajdowało się mnóstwo osób. Przy stołach siedziały grupki, które śmiały się i
popijały kawę lub jadły sniadanie. Niektóre osoby opalały się zwrócone w stronę
słońca. Wyglądało to tak beztrosko, że nie sądziłam, iż był to pierwszy dzień
szkoły.
Kate podeszła do wolnego stolika i
zrzuciła napis: „rezerwacja”. Gestem ręki kazała mi usiąść po drugiej stronie.
Za chwilę przyleciał kelner.
-
Przepraszam, ale.. –zaczął, ale mu przerwano.
-
Poproszę mocne ekspresso z odrobiną mleka – popatrzyła na nią. – A ty?
-
Ja poproszę to samo – odpowiedziałam zaskoczona nieuprzejmością dziewczyny. Gdy
tylko chłopak odszedł przynieść nasze zamówienia, raczyła mi to wytłumaczyć,
-
Dzieciaki na stypendiach. Muszą harować, żeby się się utrzymać – uśmiechnęła
się.
-
Ej! Nie wiem, jak ty, ale ja również musiałam pracować! Co prawda, od czterech
miesięcy nie, lecz…
-
Wow! Mam być również zaskoczona tą częścią twojego CV? – odparła szorstko, a
potem zaczęła czytać gazetę.
Zacisnęłam ręce w pięści i szybko
wypiłam całą kawę, która została przede mną postawiona. Poprosiłam o coś
zimnego i zamknęłam oczy licząc o 10 w dół.
10…
9…
8… Nic. Nadal we mnie wszystko buzuje.
7… Poczułam ciepłą rękę na ramieniu. Od razu
otworzyłam oczy, a wtedy pod nos wetknięto mi zimną wodę. Napiłam się i dopiero
teraz zauważyłam, kto pomógł mi ukoić nerwy.
Stała przy mnie owa wampirzyca, którą zdążyłam już
znienawidzić. Jednak wyglądała tak inaczej… Ubrana była w zwiewną, długą do
ziemi sukienkę w kolorze błękitu, a z jej twarzy emanowała radość. Wyglądała
tak bardzo beztrosko i łagodnie, że zaczęłam wątpić, że to ta sama osoba.
-
Widzę, że zaprzyjaźniłaś się już z Kate. Wiedziałam, że się polubicie –
odparła, a ja prychnęłam pod nosem. – Mam nadzieję, że podoba ci się w SSS. Nie
zdążyłam ci się jeszcze przedstawić. Jestem Carmen.
Poklepała mnie po plecach i
popatrzała na moją towarzyszkę.
-
Mogłybyśmy porozmawiać na osobności? – Zapytała.
-
Oczywiście – odpowiedziałam i wstałam z mojego miejsca. Nie miałam ochoty
więcej z nią siedzieć.
Zaprowadziła mnie na korytarz, gdzie
nie było ani jednej osoby. Wszyscy woleli spędzać tak piękny dzień na dworze.
Odwróciłam się do niej i poczekałam, aż znajdzie odpowiednie słowa.
-
Nie możesz pokazywać nikomu tej sztuczki z ogniem – powiedziała, ale nadal się
uśmiechała. – Widzisz. Ta szkoła dzieli się na dwie części. Są uczniowie
zaawansowani i to są nefilim oraz inne stwory. Reszta to zwykli ludzie, którzy
mają was kryć. Nie wiemy, czy nie czai się tu jakieś niebezpieczeństwo.
Zresztą... To nie jest normalne.
-
Tu nic nie jest normalne – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-
Masz rację. Jednak wszędzie są jakieś ograniczenia. Będziemy próbować cię
wyszkolić na wszelkie możliwe sposoby. Natomiast nie możemy pozwolić sobie na takie…
wybryki.
-
Czyli, że oni będą się chwalić, co potrafią, a ja muszę siedzieć cicho, tak?
-
Tak. Znaczy nie… Słuchaj, po prostu im nie mów.
-
Świetnie – odburknęłam i pozbawiona chęci wróciłam na werandę.
Miałam dość tej szkoły, a to dopiero
pierwszy dzień. Jak ja dam radę wytrzymać więcej? Popatrzałam na Kate, która
jadła jajecznice.
-
Słuchaj mnie. Nie wiem, co ci zrobiłam, ale…
-
Słyszałaś o czymś takim, jak jedzenie w spokoju? – Przerwała mi z pełną buzią,
a następnie wepchnęła sobie kolejny kawałek do buzi.
-
Nie! Pozwól mi dokończyć. Jeżeli coś ci zrobiłam, to przepraszam. Naprawdę. Nie
mam zamiaru się z nikim kłócić. Ale wiesz, że część tego – wskazałam na
odległość między nami- pochodzi od ciebie. Może chciałaś mieć własny pokój,
tylko dla siebie, a ja ci go zabrałam…
-
Ty naprawdę nic nie rozumiesz… -westchnęła. – Tu nie chodzi o ciebie. Ja po
prostu nie lubię takiego gwiazdorzenia się. Patrzcie jestem Elizabeth Merwil,
przyjmijcie mnie do szkoły, jestem najlepsza. Nie. Wiesz, co? Tutaj znajdziesz
całą masę swoich fanklubów, ale mnie do nich nie zapisuj.
-
Ale ja nie chcę... – zaczęłam, ale mi przerwano.
-
Nie mówiłam, to ona – usłyszałam za swoimi plecami.
Stały za mną dwie dziewczyny. Jedna
przysadzista o rudych włosach, a druga szczuplutka i wysoka o czekoladowych.
Kompletne przeciwieństwo siebie nawzajem. Ta druga była bardzo podobna do mnie,
gdy jeszcze miałam brązowe włosy.
-
Ja jestem Jasmine, a to jest Amanda – pisnęła z zachwytu ruda. – To niemożliwe,
że to naprawdę ty. Od małego mama opowiadała mi twoją historię. To takie
romantyczne!
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc, o
czym one mówią. Odwróciłam się do tyłu w poszukiwaniu Kate. Wychodziła z
werandy, nawet nie obracając się. Westchnęłam i wróciłam skołowana do rozmowy.
-
Nie mam pojęcia, o czym mówicie… - powiedziałam zrezygnowana i zażenowana, że
znowu obcy wiedzą więcej ode mnie.
-
No wiesz ty, on, wy… I potem jeszcze ta amnezja. To musi być cudowne uczucie –
rozmarzyła się, lecz szturchnęła ją Amanda.
-
Cicho bądź. Chcesz, żeby skończyła jak zawsze? – Spytała, przez co jeszcze
bardziej się zdenerwowałam.
-
O czym wy znowu mówicie? Jak znowu skończę?
-
Tyle, że tym razem jest inaczej. Nie widzisz tego? - Popatrzała na nią.
Wściekła odwróciłam się i napiłam się zimnej wody.
Nie znoszę tajemnic, a zwłaszcza takich, o których
tylko ja nie wiem. Ku mojemu szczęściu, rozległ się gong, informujący o
rozpoczęciu zajęć. Wszyscy powstali i radośnie skierowali się do swoich klas.
Za to ja nie miałam pojęcia, gdzie mam zajęcia.
-
Spokojnie, mamy razem lekcje –złapały mnie z dwóch stron pod ręce i zaczęły
kierować się w stronę klasy. – Wszystkie zajęcia poranne są w gruncie rzeczy
teoretycznymi, praktyką zajmujemy się po południu. Cześć Jason!
Obie pomachały w stronę kolumn pod
budynkiem, gdzie stworzony był coś w stylu tunelu. Spojrzałam w tamtym kierunku
i zobaczyłam, nie kogo innego, jak drugiego egzaminatora. Mężczyzna ubrany był
w jeansowe rybaczki oraz obcisłą koszulkę. Na jego twarzy wpłynął zadziorny
uśmieszek, a ja miałam dziwne wrażenie, że skierowany był do mnie. Zresztą
patrzał w moją stronę, a mnie ogarnęła fala gorąca. Zagryzłam wargę próbując
oprzeć się chęci rzucenia mu się w ramiona i wtulenia w klatkę piersiową.
Widząc moją reakcję zaśmiał się pod
nosem i przeczesał ręką czarne włosy. Patrząc na mnie dodał:
-
Witajcie dziewczęta – uśmiechnął się i odszedł zostawiając mnie z niedosytem.
Co się ze mną działo? Dlaczego tak
zareagowałam na jego obecność?
-
Nasze zajęcia prowadzą Carmen i Jason. Dwa odmienne charaktery i poglądy.
Obydwoje pilnują siebie nawzajem, by nie przeciągnąć kogoś na złą lub dobrą
stronę. Zresztą nefilim muszą podjąć wybór.
-
Kim są nefilim? – Zapytałam i ucieszyłam się, gdy po odejściu Jasona, dziwne
uczucie gorąca zniknęło.
Odzyskałam zdrowe zmysły i plułam sobie w brodę, że
zachowałam się tak nieodpowiedzialnie. Przecież
to jest mój nauczyciel! – Zganiłam siebie. Od razu coś w moją wnętrzu
pisnęło: Przystojny nauczyciel…
Odsunęłam od siebie te słowa.
-
Wszyscy tutaj to nefilim. To znaczy, że mamy w sobie DNA anioła. Co za tym
idzie jakieś zdolności… - wytłumaczyła Jasmine.
-
Super – westchnęłam z zadumy. Dołączyłam do szkoły aniołów. Czemu nikt mi o tym
nie powiedział?! Nie pasowałam tutaj!
Zaśmiały się i poprowadziły mnie do
naszej Sali. Znajdowało się tam niewiele uczniów. Mniej niż przeciętna klasa w
liceum. Naliczyłam nas 16.
Jedyne wolne miejsce, jakie
znalazłam znajdowało się koło Kate. Przysiadłam, a ona powitała mnie skinięciem
głowy. Czując na sobie ciekawskie spojrzenia uczniów miałam ochotę schować się
pod ławkę. Zamiast tego osunęłam się mocniej na krześle.
Na samym środku klasy znajdowały się
dwa biurka, przy których szeptali coś moi wczorajsi egzaminatorzy. Gdy tylko
spojrzałam się na Jasona, on się odwrócił. Jakby wyczuł, że się na niego
patrzę. Tylko jak? Nawet nie wiedziałam, kim dokładnie jest.
Pierwszy odwrócił wzrok. Ja byłam
tak bardzo zahipnotyzowana jego wyjątkowymi oczami, że nie potrafiłam tego
zrobić. Były szare, ale jednocześnie kolorowe. Mogłabym przysiąc, że zauważyłam
w nich drobinki błękitu.. A może mi się tylko zdawało.
Zaczęłam wyłamywać palce, a
strzelanie rozniosło się po klasie. Zwróciłam tym samym jeszcze większą na
siebie uwagę, dlatego położyłam je na blacie i starałam się nie wykonywać
żadnych zbędnych ruchów.
-
Jak sami dobrze zauważyliście, dołączyła do nas nowa uczennica – powiedziała Carmen.
– Elizabeth, jak ci się podoba w naszej szkole?
Słyszałam, jak każdy odwraca się w
moją stronę. Uśmiechnęłam się.
-
Jeszcze się przyzwyczajam, ale nie jest źle – jest koszmarnie, krzyczało wszystko we mnie.
-
W związku z tym, że chcielibyśmy, byście się lepiej poznali, zrezygnujemy z
dzisiejszego pisania referatów – w klasie odezwały się szumy: „jest!”. –
Zabawimy się w grę. Macie tutaj zdania opisujące wasze umiejętności. Macie
pogadać ze sobą i wpisać obok imię osoby, która to praktykuje. Do roboty!
Wszyscy wstali i wzięli karteczki z
blatu oraz skierowali się na taras. Tam, co chwilę ktoś do mnie podchodził,
przedstawiał się i wpisywał do odpowiedniej rubryki.
Okazało się, że Jasmine ma krewnego
czystej krwi cherlana, a Amanda potrafi zniknąć. Dopowiedziała mi, że najlepiej
udaje jej się to po kawie. Niejaki Oliver, odwiedził świat zewnętrzny, Jack
potrafiący rozszyfrować kogoś emocje, a Shelby umie mówić w 19 językach.
Po chwili podeszła do mnie Kate, która wpisała się w
rubryce: „Potrafi czytać w myślach”. Popatrzałam na nią z otwartą buzią.
-
Naprawdę?
-
Mogłabyś akurat mi uwierzyć. Nie okłamuj mnie, bo nie wyjdzie ci to na dobre –
odwróciła się i odeszła.
Została mi jeszcze jedna rubryka.
Stanął przede mną chłopak wyższy ode mnie dobre piętnaście centymetrów, miał na
twarzy szeroki uśmiech i piegi na nosie. Blond włosy schował pod niebieską
bejsbolówką.
-
Całe szczęście, umiem tylko to, co ci zostało - wskazał na napis: „Potrafi
stworzyć lustrzany obraz samego siebie i innych.” – Quinn Fisher. A ty co
potrafisz?
Jeszcze raz przeczytałam wszystkie
opisy. Według nauczycieli mogę się przyznać tylko do jednej rzeczy.
-
Umiem wiele rzeczy, ale możesz mnie wpisać tutaj- wskazałam:” Potrafi latać”.
-
Wow. Super sprawa – uśmiechnął się i wpisał moje imię i nazwisko przy tym
zdaniu. – Widziałem, że nie układa ci się z Kate.
-
Najwyraźniej nie przypadłam jej do gustu – mruknęłam.
-
Spokojnie, taka już jest. Zawsze ma jakiś powód do nienawiści. Zresztą prawie
wszystkich tu nienawidzi. Z tobą przynajmniej zamieniła jakieś słówko – zaśmiał
się.
-
Zaszczyt – zaśmiałam się razem z nim słysząc ten dziecięcy śmiech.
-
Zjemy jutro razem śniadanie? – Zapytał, a ja widziałam, jak się zawstydził.
-
Oczywiście. Byłoby świetnie – uśmiechnęłam się, gdy nagle rozległ się gong.
Zaczęliśmy wracać do klasy. Ja w
towarzystwie Quinna. Wchodząc do pomieszczenia czułam w kościach ciepło, lecz
tym razem wiedziałam, czym jest spowodowane…
____________________________________________________________
Hej kochani! Miałam zamiar dodać rozdział na święta, ale potem już kompletnie straciłam ochotę na dodanie go. Dlatego ten rozdział jest taki wielki. Życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku i dzisiejszej szampańskiej zabawy! ;***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Kalab17