Kolejne natarczywe pukanie rozniosło
się po pokoju. Jęknęłam z protestem i zakryłam głowę poduszką.
Cisza.
Do czasu, gdy ktoś jeszcze głośniej
zaczął walić w okno. Przewróciłam się na drugi bok i warknęłam:
-
Gdybyś nie uciekała w nocy i wracała o czwartej nie musiałabyś się dobijać –
zerknęłam na zegarek, który stał przy biurku. – Do jasnej cholery, Kate! Jest
czwarta!
Dopiero śmiech, który usłyszałam,
obudził mnie całkowicie. Spanikowana zerwałam się z łóżka i uchyliłam okno.
Musiałam nieźle wytężyć wzrok, żeby cokolwiek zobaczyć.
-
Co ty tu robisz? – Szepnęłam, aby nie obudzić współlokatorki.
-
Jak to? Zabieram cię na trening – powiedział zaglądając do środka. Stanęłam
tak, aby nie mógł wejść.
-
O czym ty znowu mówisz? Nie ustalaliśmy nic takiego – lekko podniosłam głos, a
Kate przewróciła się na drugi bok. Umilkłam.
-
Sama chciałaś, żebym nauczył cię robić barierę, aby nigdy nie stało się coś
takiego…
Urwał, a ja przekrzywiłam głowę
patrząc na niego. Co takiego chciał powiedzieć? Odsunęłam mu się z drogi, a gdy
wszedł do środka - ja nadal stałam w miejscu. Po chwili z powrotem mogłam jasno
myśleć. Trzymał moją twarz w dłoniach i jedyną rzeczą, jaką widziałam to jego
oczy. Nie zatopiłam się w nich. Szukałam jedynie dobrze znanych mi drobinek
błękitu i szarości. Na próżno. Czerń była dominującym kolorem.
Potrząsnęłam głową pragnąc pozbyć
się jego dotyku. Miałam wrażenie, że ponownie chciał wkraść się do mojego umysłu.
Odsunęłam się, na co on głośno westchnął. Opuścił ręce zawiedziony i podszedł
do mojej walizki. Zaczął wyrzucać moje rzeczy z niej, na co ja zareagowałam
piskiem.
-
Co ty robisz?! – Gdy wziął do ręki mój biustonosz i zaczął się na niego ślinić,
rzuciłam się w jego kierunku. – Zostaw to!
Krzyknęłam trochę zbyt głośno, gdyż Kate obudziła się.
Usiadła na łóżku i zaczęła się rozglądać po pokoju. W momencie, gdy zauważyła,
że moje łóżko jest puste, ja byłam trzymana przez Jasona po drugiej stronie
okna. Dłonią zasłonił mi usta, kiedy chciałam cokolwiek powiedzieć. Gdy moja
współlokatorka zrezygnowana i położyła się z powrotem spać, a ja ciągle miałam
zakrytą buzię, zrobiłam cokolwiek, żeby pozbyć się jego dotyku. Mianowicie,
ugryzłam go, a kiedy odruchowo zabrał rękę odsunęłam się na odległość dwóch
metrów. Kto by pomyślał? Jego dotyk - kiedyś tak bardzo upragniony, a teraz
żołądek kurczył mi się na samą myśl o nim.
-
Trochę szacunku dla nauczyciela – warknął, chociaż ta reakcja była przesadzona.
Bardziej ucierpiała jego męska duma niż cokolwiek innego. Pojawił się przede
mną i chwycił za ramię. W mgnieniu oka znalazłam się na boisku, gdzie jeszcze
niedawno uczyłam się strzelać z łuku. – Dziewięćdziesiąt okrążeń wokół boiska.
Masz na to.. Hmm... Cztery minuty.
-
W piżamie?! – Popatrzałam na niego wybudzając się z mojego rozmarzania o tamtym
Jasonie. – Żartujesz?!
-
Wyglądam, jakbym żartował? – Kpiąco rzucił na mnie przelotne spojrzenie. – Trzy
minuty i czterdzieści dziewięć sekund… czterdzieści osiem…
Wściekła ruszyłam przed siebie
dziękując, że spałam w skarpetkach. Nie chciałam nawet myśleć, co bym bez nich
zrobiła…
Na początku biegłam powoli. Nigdy
nie lubiłam tego robić, chyba, że musiałam przed kimś uciekać. Mówiąc szczerze:
to nie moja dziedzina sportu. Jednak, gdy nie zmęczyłam się po tych sześciu
okrążeniach, postanowiłam przyśpieszyć. I tak stopniowo, aż dotarłam do swojej
bariery. Wszystko wokół się rozmywało. Nic nie istniało prócz mnie i moich
poruszających się w niezwykłym tempie nóg. Prześcignęłam swoje myśli. Wszystkie
zmartwienia zostały przy dwudziestym okrążeniu. Odruchowo przestałam liczyć,
ile już kółek wykonałam. Biegłam do upadłego. Niestety w moim wypadku,
dosłownie.
Pośliznęłam się na mokrej trawie i mimo tego, że
starałam utrzymać równowagę, wylądowałam na twarzy. Hamując na niej, znalazłam
się przy nogach Jasona. On tylko się zaśmiał, gdy usiadłam z jękiem. Nie dość,
że bolało mnie całe ciało wraz z wycieńczonymi nogami, to ucisk w klatce
piersiowej był nie do zniesienia. Urwane gwizdanie wydobywało się z mojej
piersi z każdym krótkim wdechem. Nauczyciel, a w tym momencie także trener nie
miał zamiaru mnie pocieszać. Wręcz przeciwnie.
-
Osiemdziesiąt dziewięć, a czas się skończył - wzruszył ramionami niby od
niechcenia, ale ten drwiący uśmiech mówił sam za siebie. - Nie udało ci się
wywalczyć butów, a za kare masz zrobić jeszcze czterdzieści okrążeń.
Zaśmiałam się pod nosem. Jeżeli myślał, że będę miała
zamiar cokolwiek jeszcze dzisiaj zrobić, to się grubo mylił. Lecz on, słysząc
moje myśli już wiedział, jak to się skończy. Chwile później robiłam drugie
okrążenie i nie mogłam się w żaden sposób zatrzymać. Moja siła woli była za
słaba, by sprzeciwić się jego rozkazowi. Byłam tak padnięta, iż ledwo co
powstrzymałam się, by nie zasnąć. Wyczerpana przebierałam nogami z przymusu,
marząc o łóżku w moim pokoju. Gdzieś tam, do mojej podświadomości przebijał się
głos Jasona, który wytrwale liczył kolejne okrążenia. Tak skutecznie
zablokowałam w sobie te cyfry, że po ostatnim okrążeniu ponownie wylądowałam na
twarz. Nie podniosłam się. Rozkoszowałam się mokrą trawą, która skutecznie
chłodziła- trawiące gorączką- ciało.
-
Dobra robota – powiedział radośnie, jakby zadowolony z mojego zmęczenia.-
Jeszcze parę ćwiczeń i możesz wracać do swojego ukochanego łóżka.
-
Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? – Wycharczałam
-
Robię ci przysługę, kochanie.
Zamrugałam gwałtownie oczami i
odruchowo się cofnęłam. W mojej głowie hukiem zadźwięczały te słowa. Nie, nie,
nie… Nie!
Boże, co ja się tak wydzieram?
Powiedział do mnie kochanie, powinnam się cieszyć! Po co ja się odsunęłam od
niego? Ale ja jestem dziwna!
-
Tak jest, mój ulubiony nauczycielu – uśmiechnęłam się mimowolnie, gdy
podniosłam się do pionu.
-
Teraz mi się bardziej podoba – wyszeptał i chyba myślał, że nie usłyszałam.
Jednak doszły do mnie te słowa, przez co zarumieniłam się. Wszystko we mnie
krzyczało: „Podobam mu się!”. Słysząc
moje myśli zaśmiał się chrapliwie. – Dobra, a teraz nauczę cię kontrolować
umysł, żeby nikt nie mógł wejść do twojej głowy. To nie jest takie trudne.
Pokiwałam głową próbując się skupić
na jego słowach. Coś się działo złego. Nie wiem dlaczego, ale w mojej głowie
odezwał się cichutki, piskliwy głosik, który kazał mi uciekać jak najdalej od
niego. Zlekceważyłam go… Miałam uciec? Przed nim?!
-
Zamknij oczy i spróbuj wyobrazić sobie, że budujesz wokół swoich myśli mur.
Betonowy, ceglany, drewniany… Jakikolwiek – posłusznie wykonałam polecenie w
pełni mu wierząc. – Dobrze. Teraz spróbuj poszerzyć ten mur, aby obejmował całe
twoje ciało. Zrób z niego pancerz.
Otworzyłam jedno oko i uśmiechnęłam
się zalotnie. Przewrócił oczami.
-
Skup się, bo nigdy nie wrócisz do pokoju – zganił mnie, chociaż dobrze
wiedziałam, że podoba mu się to.
Gdy nie zareagowałam podszedł do mnie i położył mi dłonie
na oczach. Z powrotem powróciło to uczucie. Całe ciało nie reagowało na moje
polecenia. Z jednej strony chciałam, żeby nadal mnie dotykał, lecz z drugiej
miałam ochotę uciec jak najdalej.
Kompromis tego był taki, że wylądowałam w jego
ramionach, zamiast ponownie na ziemi.
-
Mój dotyk tak na ciebie działa? – Zapytał śmiejąc się.
-
Czy my się już kiedyś spotkaliśmy? – Widząc dezorientacje na jego twarzy
kontynuowałam. – No wiesz. Przed rozmową kwalifikacyjną.
-
Oczywiście – zaśmiał się. – Znam cię od ponad 4000 lat.
-
Nie w tym sensie – pokręciłam przecząco głową i stanęłam na własnych nogach. –
W tym życiu. Mam wrażenie, że cię skądś kojarzę.
-
Nie. Pierwszy raz parę dni temu – warknął. – Musiałaś mnie z kimś pomylić.
Nie do końca przekonana przytaknęłam
i zaczęłam wracać w stronę mojego pokoju. Pojawił się przede mną.
-
A ty gdzie? – Uśmiechnął się szeroko, mimo wcześniejszego zdenerwowania. –
Jeszcze z tobą nie skończyłem.
-
Za to ja tak. Nie dam rady jeszcze dzisiaj coś zrobić.
-
No to masz problem. Nie wypuszczę cię stąd dopóki nie stworzysz tarczy lub nie
zwalisz tamtego drzewa – wskazał na potężne i silne drzewo za boiskiem.
Prychnęłam.
Zamknęłam oczy i wybudowałam mur.
Ceglany, gdyż teraz tylko taki byłam w stanie sobie wyobrazić. Po chwili
obejmował on całe moje ciało. Stałam nieruchomo, gdy po chwili czułam, jak ktoś
na niego napiera.
-
Dobra robota – powiedział z uznaniem, a potem się zaśmiał. – Teraz spróbuj się
ruszyć.
Wykonałam polecenie… A raczej miałam
taką nadzieję, że mi się uda. Tak długo, jak trzymałam wytworzony mur, nie
potrafiłam się ruszyć.
-
Z początku zawsze tak jest. Bariera krępuje twoje ruchy – uśmiechnął się. –
Czasami ktoś nie może poruszyć ręką, nogą, palcem, ale ty całym ciałem.
Ciekawe.
Skrzywiłam się i opuściłam całą
osłonę. Wolałam się ruszać, niż być bezpieczną umysłem. Przynajmniej przy nim.
Przecież nic mi nie zrobi.
-
Nie ma innego sposobu? – Zapytałam poruszając w miejscu nogami. Miałam
wrażenie, że przyczepiono mi do nich dodatkowe ciężarki.
-
Oczywiście, że jest kochanie. Jesteś jednak na niego za słaba. Ten sposób jest
prostszy – powiedział obserwując moje ruchy. – Jeżeli chcesz biegać, mogę ci to
zapewnić.
-
Nie! – Wrzasnęłam. – Chce już wracać do pokoju… Proszę.
-
Coś za coś – uśmiechnął się tajemniczo. Ponownie odezwał się we mnie instynkt i
kazał mi, jak najszybciej stąd uciekać zanim to wszystko potoczy się w
niewłaściwym kierunku.
-
Czego ty ode mnie oczekujesz? Po co to wszystko robisz?
-
Nie oczekuje niczego od ciebie – uśmiechnął się zbliżając się do mnie. – Już ty
wiesz, czego ja chce.
-
No właśnie nie – chciałam odsunąć się od niego, ale coś mnie trzymało przy
ziemi.
-
Nie jest to jakieś wielka rzecz – wzruszył ramionami i położył mi dłonie na
twarzy. Nachylił się tak, że jego oddech muskał mi skórę. – Po prostu chcę
ciebie.
-
Raczej mojej śmierci – powiedziałam jednym tchem czując, że nie zniosę dalej
tej bliskości.
-
To jest w pakiecie.
Jego palce zaczęły przesuwać się po moich wargach.
Wzdrygnęłam się, kiedy jego usta prawie znalazły się na miejscy jego
wcześniejszego dotyku. Prawie, gdyż zdążyłam wcisnąć pomiędzy nas swoją dłoń.
Odsunęłam się, gdy zdezorientowany poluźnił chwyt.
-
Słuchaj mnie. Ty jesteś nauczycielem, a ja uczennicą. Nasze relacje nie powinny
wykraczać poza szkołę. Nie chce mieć przez to problemów. Już wystarczająco mam
dość tych wszystkich plotek – powiedziałam cicho obawiając się jego reakcji.
-
Jak zwykle grzeczna, posłuszna Elizabeth – przybliżył się. – Czy ty
kiedykolwiek złamałaś jakąś zasadę? Znamy odpowiedź: nie. Tu też będziesz takim
samym kujonem, jak w poprzedniej szkole? Mimo tego, że myślałaś, iż się
zmieniłaś po amnezji, tak naprawdę jesteś taka sama. Nigdy się nikomu nie
sprzeciwisz. Nie zmienisz swojego zachowania. To jest w tobie. Nawet anioł ma
na koncie więcej grzechów, niż ty.
-
Czekaj… Czekaj… - nie dałam się sprowokować. Wyłapałam z jego wypowiedzi jedną,
niejasną rzecz. – Podobno się nie znaliśmy, a teraz mówisz rzeczy, o które
mogłeś wiedzieć albo mnie obserwując, albo ze mną rozmawiając.
-
Albo czytając twoje podanie – sprostował, a ja się zaśmiałam.
-
Przy podaniu nie trzeba było podawać ocen z ubiegłej szkoły. Jason, jestem
pewna, że coś kręcisz.
-
A jednak masz trochę rozumu. Kto by pomyślał? Na pewno nie ja..
-
Bardzo śmieszne. Powiesz mi teraz o co chodzi? – Nalegałam. Nie dam się teraz
spławić jakimiś głupimi tekstami. Nie będą mnie wszyscy oszukiwać, jak
ostatnio.
-
Nie. Nie mam ochoty – wzruszył ramionami, jakby to nic nie znaczyło. Potem
odwrócił się i zaczął odchodzić.
-
Koniec treningu?! – Zawołałam do jego pleców.
-
Ja skończyłem. Za to ty masz zrobić jeszcze pięćdziesiąt okrążeń.
Zanim zdążyłam mrugnąć miałam za
sobą trzecie okrążenie i bynajmniej nie z własnej woli. Pytanie huczało mi w
głowie: Co on do cholery ukrywa?!
_____________________________________________
Proszę was, przypomnijcie mi wszystkie adresy blogów, które wiecie, iż czytam. Dodatkowo apeluję o wysyłanie linków do swoich blogów w zakładce SPAM. Dziękuję ; **
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Pozdrawiam Kalab17
Rozdział jest świetny jak zwykle zresztą :) Bardzo intryguje mnie postać Jasons :) Uwielbiam go :) ta jego tajemniczość i męstwo :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jednak odnalazłaś mojego bloga :) zastanawiałam się własnie co z twoim opowiadaniem bo dawno nie pisałaś, że dodałaś nowy rozdział :)
Okej nie rozpisuje się bo nie mam czasu :P
pozdrawiam i czekam na nowy rozdział :)
Romansik z nauczycielem? Robi się gorąco... Tak ogólnie to wpadałm tu, żeby poinformować cię o nowym poście, ale nie mogłam się powstrzymać i przeczytałam :) ach ta silna wola, ale i tak zapraszam do mnie - adres chyba znasz.
OdpowiedzUsuńCzemu tu tak mało komentarz jak opowiadanie jest tak świetne? Nie rozumiem :/ ale ostatnio wielu rzeczy nie potrafię ogarnąć :/
OdpowiedzUsuńMoże powinnaś zareklamować gdzieś bloga? Opowiadanie jest świetne i zasługuje na jak największą liczbę odbiorców :)
Kurcze, nie wiedziałam, że dodałaś nowy rozdział! No, ale jest świetny. Na prawde, bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że szybko dodasz następny. Nie daj czekać :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńMój adres? Dangerous--love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZadzwoń :)
Nie będę kłamać, nie przeczytałam tego powyższego rozdziału, ale wierzę w Ciebie, że jest cudowny, jak wszystkie poprzednie :3. Nadrobię go przy okazji jak będę czytać nowy, KTÓRY WKRÓTCE DODASZ, TAK?!!!!
Pozdrawiam ♥
A Pani gdzie się podziewa >.< ?!!
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do pytania Rosemond - gdzie jesteś?
OdpowiedzUsuńA Ciebie tu tak długo nie ma :(....
OdpowiedzUsuń