sobota, 8 czerwca 2013

Rozdział 20

            Mijały godziny, dni, miesiące… A ja żyłam jak w amoku. Nie pamiętam nic z tego okresu. Kompletnie nic. Zanim się obejrzałam świat stał się biały i rozpoczęła się przerwa świąteczna. Wszyscy rozjechali się do swoich rodzin. Tylko ja zostałam skazana na siedzenie w pokoju bez współlokatorki, która pakując się podśpiewywała: „W końcu nie będę musiała widzieć tej wariatki!” albo „Pierwszy raz się cieszę, że wracam do domu!” Z mojej strony były te same uczucia.
            Następnego dnia po jej wyjeździe, zostałam obudzona szturchaniem. W pierwszej chwili z przyzwyczajenia pomyślałam, że to sprawka Kate. Zaraz jednak przypomniałam sobie, że wyjechała ona wczoraj z rana. Szybko otworzyłam oczy i korzystając z odrobiny szybkości, jakiej nabrała przez treningi z Jamesem znalazłam się na łóżku naprzeciwko przyciskając się do ściany. Dopiero, gdy popatrzałam się na przybysza odetchnęłam z ulgą, a potem pod wpływem impulsu przytuliłam się do Petera.
- Zabieram cię do domu, maleńka.. –szepnął po tym, jak zaskoczony odwzajemnił uścisk. Nigdy nie byłam z nim blisko. Jednak teraz potrzebowałam kogoś przy sobie. – Co oni ci zrobili…?
            Popatrzał na mnie jednocześnie mierząc mnie wzrokiem. Wiedziałam, co widział. Wychudzoną dziewczynę, skuloną przed nim, zasłaniającą kościstą twarz pod czerwonymi włosami, które były jedynie sianem na głowie. Za nic nie przypominałam tamtej Elizabeth.
- Co oni ci zrobili?! – Pierwszy raz widziałam go złego. Odsunęłam się krok w tył, a gdy zobaczył mój nieśmiały ruch uspokoił się. – Gdzie jest waleczna i nieustraszona Elizabeth, od której ogień bił na kilometr?
- Ostatnio ostro ćwiczyłam… Zresztą, nie wiem – odparłam piskliwie i prawie płaczliwie widząc jego ostre spojrzenie. – Proszę, chodźmy stąd.
- Oczywiście – uśmiechnął się pokrzepiająco.
            Podczas, gdy ja poszłam wziąć szybki, wybudzający prysznic, elf spakował wszystkie moje rzeczy. Gdy wyszłam objął mnie w pasie i stawiając wielkie kroki pomógł mi wsiąść do samochodu. Odjechał w przeciwną stronę, niż pamiętałam…
- Gdzie jedziemy? – Spytałam cicho kuląc się na siedzeniu.
- Postawić cię na nogi. Znam Jareda. Nie oszczędziłby na szyderstwie mimo tego, że jesteś jego córką – powiedział uśmiechając się.
- Wolałabym, żebyś to ty był moim ojcem – szepnęłam zamykając oczy.
            Nawet nie poczułam, kiedy zasnęłam. Pamiętam tylko, że Peter rozmawiał z kimś, a potem wyniósł mnie z samochodu. Nie miałam siły protestować. Po wyjściu z ośrodka już kompletnie straciłam chęci do życia. Zupełnie, jakby zostały ze mnie wyssane.
            Leżałam na jakimś łóżku śniąc na jawie. Rzeczywistość mieszała mi się ze snem. Kompletnie nie wiem, czy elf naprawdę zjadliwie się z kimś kłócił… Czy to prawda, że nade mną ślęczył James szepcząc jakieś nieznane mi słowa, po których odpłynęłam, a moim ciałem wstrząsnęły drgawki. Jedyne, co pamiętam dokładnie to czarne oczy i znany mi szept tuż przy moim uchu:
- Jakieś ostatnie słowa, kochanie?
            I już wiedziałam, co się dzieje.
 ***
            Kleista ciecz spłynęła mi do gardła. Kaszląc usiadłam łapiąc łapczywie powietrze. Na łóżku siedział Peter trzymając mnie za rękę. Jednak chwilę później od razu puścił ją krzycząc: „Au!”. Zlekceważyłam to. Wstałam i zaczęłam gorączkowo poszukiwać czegokolwiek.
- Co robisz? – Obserwował bacznie mój ruch wstając.
- Co robie? – Prychnęłam. – A może masz jakieś wytłumaczenie na to, że był tu Mikel i próbował mnie zabić!
            Krzyknęłam i nie musiałam patrzeć na moje dłonie. Sama poczułam, jak zajarzyły się ogniem. Jednakże ja wciąż patrzyłam mrużąc oczy w jego sylwetkę. Zmarszczył czoło nie wierząc mi do czasu.
- Jakim cudem? – Wyszeptał siadając na łóżko i gorączkowo myśląc. – Byłem tu cały czas. Nie było możliwości, aby jakoś się do ciebie dostał…
- No cóż. Jednak tak się stało.. – szepnęłam czując nagłe zmęczenie, przez które zsunęłam się na podłogę. Miałam dość tych ciągłych zmian nastroju i energii. Czułam się, jakbym była w ciąży, co oczywiście było nieprawdą.
- Naprawdę mocno cię truli. Jak mogłaś nie zauważyć, że od kilku miesięcy podają ci trutkę? – Spytał kręcąc głowę i kładąc mnie na łóżku.
- To sprawka Jamesa, nie? – Umysł mi się otworzył. Wszystkie oczywiste fakty dochodziły do mnie w zaskakująco szybkim tempie rozwiązując zagadkę. – A James jest Mikelem. To dlatego tak mnie męczył na treningach. Chciał bym nie potrafiła zrobić nawet głupiego ruchu. Byłam bezbronna. Nie mogłam rozpalić ognia.. Moja magia zniknęła. Stałam się posłuszną lalką, która wierzyła w każde jego słowo. A ta bariera.. –mówiłam coraz szybciej – nie istniała. Dawał mi żmudne złudzenie bezpieczeństwa cały czas powoli mnie zabijając. Ale jakim cudem…?
            Zamknęłam oczy myśląc ciężko. Poczułam nagły dotyk na moim ramieniu, od którego podskoczyłam jak oparzona. To był tylko Peter zaniepokojony moim opętanym zachowaniem.
- Czy to możliwe, żeby ktoś potrafił opanować inną nadnaturalną osobę? Nie taką, jak Meredith, ale silniejszą?
- Tak. Już wiele razy zdarzyło się to w historii, że ktoś kogoś opętał, a gdy pozwolił mu wrócić tamten musiał zapłacić za wszystko. Co najdziwniejsze, nie da się.. – nie słuchałam jego dalszej wypowiedzi.
            Wiem jedno. Jakimś cudem Mikel dostał się w mury SSS i wszedł w ciało Jamesa. Tak musiało być. Dlatego on się tak nagle zmienił. Czemu do cholery nie zauważyłam, jak manipulował mną, moimi wspomnieniami i innymi?! Czemu nie widziałam tak oczywistych rzeczy?! Pokręciłam głową zrezygnowana…
- Masz coś na tę truciznę? Chce znowu być sobą… -powiedziałam z nadzieją. Peter był przygotowany na to pytanie. Od razu podał mi dzbanek śmierdzącej, żółtej cieczy. – Mam nadzieję, że to nie jest mocz..
- Nie, oczywiście, że nie –zaśmiał się głośno, a ja z zatkanym nosem wypiłam wszystko szybko. Ohyda. – Teraz możemy wracać do domu.
- Jesteś pewien, że Mikel za nami nie pójdzie? –Zapytałam krzywiąc się i oddając naczynie.
- Błąd. Jestem pewien, że właśnie tak się stanie. Ale o kogo ty się martwisz? Myślisz, że Jared nie da sobie rady? Myślisz, że ja nie będę przygotowany? – Powiedział tak rozbawiony, iż musiałam się uśmiechnąć.
- Dobra nie było tematu..
            Noc zapadła strasznie szybko. Nie spałam. Tak, jak poprzednio panikowałam lecąc samolotem, tym bardziej o takiej porze. Hostessy co rusz proponowały mi poduszkę pod głowę albo tabletki usypiające. Za każdym razem stanowczo odmawiałam i kazałam im się przymknąć, wskazując na elfa. Odchodziły posłusznie. Ostatecznie i tak zasnęłam oparta na mężczyźnie. Śniłam o prawdzie, która w końcu wyjdzie na jaw.
 ***
Wchodząc do domu Jareda bałam się, co tam zastanę. Peter zapewniał mnie, że na pewno nikt nic nie kombinuje. Kłamał czy nie wiedział? Nie mam pojęcia, ale nie zdążyłam nawet dobrze stanąć w progu, a już Meredith rzuciła się na mnie ze łzami w oczach. Torba w mojej dłoni poleciały na podłogę, a rękami od razu oplotłam szczupłą dziewczynę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak za nią tęskniłam. Poprawka. Jak tęskniłam za nimi wszystkimi.
Po Meredith przyszła kolej na Sebastiana. Podniósł mnie wyściskując, jak pluszową maskotkę. Zaśmiałam się i otarła łzy z policzków, które nieświadomie pojawiły się na nich.
- Schudłaś. Będę musiał cię podtuczyć – powiedział, a ja jeszcze bardziej wybuchłam radosnym śmiechem.
- Chętnie przystanę na te propozycję – z lepszym humorem wydostałam się z jego ramion. Nie myśląc, co robię rzuciłam się na ojca przytulając go. Mruknął coś zaskoczony i pogłaskał mnie po plecach. – Nawet nie wiecie, jak za wami tęskniłam.
- Czuję się urażony tymi słowami – usłyszałam znajomy męski głos.
- A ja nie. Zawsze wiedziałam, jaka z niej jest fałszywa osóbka – kolejny znany mi tym razem kobiety głos.
            Wyjrzałam za mężczyznę i zastygłam w bezruchu. Co?!
- Kate, Quinn? Skąd wyście się tu wzięli? – Podeszłam do nich z uśmiechem. Nic nie zepsuje mi humory. Nawet, jakby wpadł tu Mikel.
- Gdybyś tu się dowiedziała, że ktoś truł cię przez  dłuższy okres nie chciałabyś się zemścić? Wiesz, jak to powiadają. Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem – powiedziała Kate łapiąc się pod boki. Pokręciłam głową i przytuliłam ich obydwóch.
- Co wy wszyscy planujecie, co? –Zaśmiałam się widząc krzywą minę Kate. Za to Quinn był wyraźnie zadowolony z tego, że go dotknęłam.
- Wszyscy zgodnie twierdzimy, że mamy dośc twojego uciekania przed Mikelem. Teraz to on będzie uciekać – uśmiechnął się tajemniczo Jared. – Nie, będzie spieprzał, aż kurz będzie za nim leciał.
- Nie pokonacie go.. –szepnęłam stając pomiędzy nimi wszystkimi.
- My nie. Ty tak – powiedziała ucieszona Meredith.
- Zrobimy pułapkę. Zajmiemy się jego grupą. Ty nim. Proste i łatwe. Nie może się nie udać – wzruszył ramionami Peter.
- Czy wyście do reszty zwariowali?! Mikel jest o wiele silniejszy od niej! Wierzcie lub nie, ale Nefila nie jest tak łatwo truć – zdenerwowała się Kate.
- W tym wypadku popieram ją. Jestem o wiele słabsza niż on. To się po prostu nie uda. Jestem tego pewna – pokiwałam głową.
- W takim razie zginiemy – wypowiedział się Jared jakby mu na niczym nie zależało. – Wszystko zależy od ciebie. Zabijesz go albo on nas. Proste.
- Nie rozumiesz, ja nie dam rady go zabić. Na co mi próbowanie, jak wynik jest przesądzony?
- W takim razie musisz zacząć ćwiczyć. Od teraz – wampir od razu poszedł do barku i nalał sobie czystej wódki. Niewiele myśląc wyrwałam mu z ręki alkohol i sama wypiłam go duszkiem.
- Dobra. Ale mam jeden warunek… Dajcie mi spokój i zapomnijcie o wszystkich nadnaturalnych rzeczach przez całe święta.
________________________________________ 


Jeżeli ktoś to czyta.. To za chwilę pojawię się przy twoich drzwiach i ukocham cię tak bardzo, że będziesz miał/a mnie dość do końca życia. Tak więc  przepraszam za jakże długą przerwę i oświadczam wszem i wobec: WRACAM DO PISANIA! Dobrze czytacie. Wracam do pisania z głową pełną nowych pomysłów. Napiszcie mi w komentarzach, czy ktoś jeszcze będzie to czytał.. Chciałabym, aby nowy rozdział pojawił się  w następnym tygodniu, ale to zależy od was J.
Pozdrawiam Kalab17

Napisz komentarz   , proosze !

7 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wróciłaś - długo kazałaś na siebie czekać. Nie do końca wszystko rozumiem, ale w pełni masz moje poparcie, domagam się następnego rozdziału. Dlaczego ona przed nim ucieka? I co z tym facetem, z którym całowała się w 19 rozdziale?
    U mnie na nowość zapraszam w sobotę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie ciesze się, że wróciłaś :D Bardzo brakowało mi twojego opowiadania i ciągle miałam taką cichą nadzieję, że wrócisz, bo opowiadanie, które piszesz jest świetne i aż grzech je zostawić :)
    Rozdział przeczytałam już przed południem, ale z powodu braku internetu nie mogłam skomentować jednak teraz już jest wszystko okej :)
    Ta część bardzo mi się podobała :)Szkoda mi Elisabeth, bo Mikel strasznie ją dręczy i jeszcze wykorzystał do tego Jamesa, co prawda dziwne było to, że tak strasznie ją męczył ale wierzyłam, że robi to dla jej dobra.. no ale cóż.. troszkę jednak przyznaję, że pogubiłam się w fabule, ale postaram się to jak najszybciej ogarnąć :D
    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział :)
    Naprawdę bardzo cieszę się, że wróciłaś :D Śmieje się do komputera jak głupia i pewnie zaraz przyjdzie mama z ochrzanem żebym się zachowywała normalnie ale radość z twojego powrotu mi nie daje takiej możliwości :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie!! Długo cię nie było... Czekam ns kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  4. Chwała na wysokości, a na ziemi nowy rozdział po 3589 latach! Czekam, aż przyjdziesz i zapukasz do mojego domu. Będę stać z nożem, liną i krzesłem. Zmusze Cie do pisania nowego rozdziału pod groźbą śmierci! Mwahahah, to kiedy mam Cie wyczekiwać?
    Rozdział cudowny, choć po ilu? 2 miesiącach? Nie rób tego więcej, dobra? No i dodaj jak naajszybciej nn.

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajna notka, zapraszam do mnie :) Ciekawe opowiadanie, ja też piszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli masz ochotę, to wpadnij do mnie - jest nowy rozdział - http://kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com/
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń