Mijały godziny, dni, miesiące… A ja
żyłam jak w amoku. Nie pamiętam nic z tego okresu. Kompletnie nic. Zanim się
obejrzałam świat stał się biały i rozpoczęła się przerwa świąteczna. Wszyscy
rozjechali się do swoich rodzin. Tylko ja zostałam skazana na siedzenie w
pokoju bez współlokatorki, która pakując się podśpiewywała: „W końcu nie będę
musiała widzieć tej wariatki!” albo „Pierwszy raz się cieszę, że wracam do
domu!” Z mojej strony były te same uczucia.
Następnego dnia po jej wyjeździe,
zostałam obudzona szturchaniem. W pierwszej chwili z przyzwyczajenia pomyślałam,
że to sprawka Kate. Zaraz jednak przypomniałam sobie, że wyjechała ona wczoraj
z rana. Szybko otworzyłam oczy i korzystając z odrobiny szybkości, jakiej
nabrała przez treningi z Jamesem znalazłam się na łóżku naprzeciwko
przyciskając się do ściany. Dopiero, gdy popatrzałam się na przybysza
odetchnęłam z ulgą, a potem pod wpływem impulsu przytuliłam się do Petera.
-
Zabieram cię do domu, maleńka.. –szepnął po tym, jak zaskoczony odwzajemnił
uścisk. Nigdy nie byłam z nim blisko. Jednak teraz potrzebowałam kogoś przy
sobie. – Co oni ci zrobili…?
Popatrzał na mnie jednocześnie
mierząc mnie wzrokiem. Wiedziałam, co widział. Wychudzoną dziewczynę, skuloną przed
nim, zasłaniającą kościstą twarz pod czerwonymi włosami, które były jedynie
sianem na głowie. Za nic nie przypominałam tamtej Elizabeth.
-
Co oni ci zrobili?! – Pierwszy raz widziałam go złego. Odsunęłam się krok w
tył, a gdy zobaczył mój nieśmiały ruch uspokoił się. – Gdzie jest waleczna i
nieustraszona Elizabeth, od której ogień bił na kilometr?
-
Ostatnio ostro ćwiczyłam… Zresztą, nie wiem – odparłam piskliwie i prawie
płaczliwie widząc jego ostre spojrzenie. – Proszę, chodźmy stąd.
-
Oczywiście – uśmiechnął się pokrzepiająco.
Podczas, gdy ja poszłam wziąć
szybki, wybudzający prysznic, elf spakował wszystkie moje rzeczy. Gdy wyszłam
objął mnie w pasie i stawiając wielkie kroki pomógł mi wsiąść do samochodu.
Odjechał w przeciwną stronę, niż pamiętałam…
-
Gdzie jedziemy? – Spytałam cicho kuląc się na siedzeniu.
- Postawić
cię na nogi. Znam Jareda. Nie oszczędziłby na szyderstwie mimo tego, że jesteś
jego córką – powiedział uśmiechając się.
-
Wolałabym, żebyś to ty był moim ojcem – szepnęłam zamykając oczy.
Nawet nie poczułam, kiedy zasnęłam.
Pamiętam tylko, że Peter rozmawiał z kimś, a potem wyniósł mnie z samochodu.
Nie miałam siły protestować. Po wyjściu z ośrodka już kompletnie straciłam
chęci do życia. Zupełnie, jakby zostały ze mnie wyssane.
Leżałam na jakimś łóżku śniąc na
jawie. Rzeczywistość mieszała mi się ze snem. Kompletnie nie wiem, czy elf
naprawdę zjadliwie się z kimś kłócił… Czy to prawda, że nade mną ślęczył James
szepcząc jakieś nieznane mi słowa, po których odpłynęłam, a moim ciałem
wstrząsnęły drgawki. Jedyne, co pamiętam dokładnie to czarne oczy i znany mi
szept tuż przy moim uchu:
-
Jakieś ostatnie słowa, kochanie?
I już wiedziałam, co się dzieje.
Kleista
ciecz spłynęła mi do gardła. Kaszląc usiadłam łapiąc łapczywie powietrze. Na
łóżku siedział Peter trzymając mnie za rękę. Jednak chwilę później od razu
puścił ją krzycząc: „Au!”. Zlekceważyłam to. Wstałam i zaczęłam gorączkowo
poszukiwać czegokolwiek.
- Co robisz? – Obserwował bacznie
mój ruch wstając.
- Co robie? – Prychnęłam. – A
może masz jakieś wytłumaczenie na to, że był tu Mikel i próbował mnie zabić!
Krzyknęłam
i nie musiałam patrzeć na moje dłonie. Sama poczułam, jak zajarzyły się ogniem.
Jednakże ja wciąż patrzyłam mrużąc oczy w jego sylwetkę. Zmarszczył czoło nie
wierząc mi do czasu.
- Jakim cudem? – Wyszeptał
siadając na łóżko i gorączkowo myśląc. – Byłem tu cały czas. Nie było
możliwości, aby jakoś się do ciebie dostał…
- No cóż. Jednak tak się stało..
– szepnęłam czując nagłe zmęczenie, przez które zsunęłam się na podłogę. Miałam
dość tych ciągłych zmian nastroju i energii. Czułam się, jakbym była w ciąży,
co oczywiście było nieprawdą.
- Naprawdę mocno cię truli. Jak
mogłaś nie zauważyć, że od kilku miesięcy podają ci trutkę? – Spytał kręcąc
głowę i kładąc mnie na łóżku.
- To sprawka Jamesa, nie? – Umysł
mi się otworzył. Wszystkie oczywiste fakty dochodziły do mnie w zaskakująco
szybkim tempie rozwiązując zagadkę. – A James jest Mikelem. To dlatego tak mnie
męczył na treningach. Chciał bym nie potrafiła zrobić nawet głupiego ruchu.
Byłam bezbronna. Nie mogłam rozpalić ognia.. Moja magia zniknęła. Stałam się
posłuszną lalką, która wierzyła w każde jego słowo. A ta bariera.. –mówiłam
coraz szybciej – nie istniała. Dawał mi żmudne złudzenie bezpieczeństwa cały
czas powoli mnie zabijając. Ale jakim cudem…?
Zamknęłam
oczy myśląc ciężko. Poczułam nagły dotyk na moim ramieniu, od którego
podskoczyłam jak oparzona. To był tylko Peter zaniepokojony moim opętanym
zachowaniem.
- Czy to możliwe, żeby ktoś
potrafił opanować inną nadnaturalną osobę? Nie taką, jak Meredith, ale
silniejszą?
- Tak. Już wiele razy zdarzyło
się to w historii, że ktoś kogoś opętał, a gdy pozwolił mu wrócić tamten musiał
zapłacić za wszystko. Co najdziwniejsze, nie da się.. – nie słuchałam jego
dalszej wypowiedzi.
Wiem
jedno. Jakimś cudem Mikel dostał się w mury SSS i wszedł w ciało Jamesa. Tak
musiało być. Dlatego on się tak nagle zmienił. Czemu do cholery nie zauważyłam,
jak manipulował mną, moimi wspomnieniami i innymi?! Czemu nie widziałam tak
oczywistych rzeczy?! Pokręciłam głową zrezygnowana…
- Masz coś na tę truciznę? Chce
znowu być sobą… -powiedziałam z nadzieją. Peter był przygotowany na to pytanie.
Od razu podał mi dzbanek śmierdzącej, żółtej cieczy. – Mam nadzieję, że to nie
jest mocz..
- Nie, oczywiście, że nie
–zaśmiał się głośno, a ja z zatkanym nosem wypiłam wszystko szybko. Ohyda. –
Teraz możemy wracać do domu.
- Jesteś pewien, że Mikel za nami
nie pójdzie? –Zapytałam krzywiąc się i oddając naczynie.
- Błąd. Jestem pewien, że właśnie
tak się stanie. Ale o kogo ty się martwisz? Myślisz, że Jared nie da sobie
rady? Myślisz, że ja nie będę przygotowany? – Powiedział tak rozbawiony, iż
musiałam się uśmiechnąć.
- Dobra nie było tematu..
Noc
zapadła strasznie szybko. Nie spałam. Tak, jak poprzednio panikowałam lecąc
samolotem, tym bardziej o takiej porze. Hostessy co rusz proponowały mi
poduszkę pod głowę albo tabletki usypiające. Za każdym razem stanowczo
odmawiałam i kazałam im się przymknąć, wskazując na elfa. Odchodziły
posłusznie. Ostatecznie i tak zasnęłam oparta na mężczyźnie. Śniłam o prawdzie,
która w końcu wyjdzie na jaw.
Wchodząc do
domu Jareda bałam się, co tam zastanę. Peter zapewniał mnie, że na pewno nikt
nic nie kombinuje. Kłamał czy nie wiedział? Nie mam pojęcia, ale nie zdążyłam
nawet dobrze stanąć w progu, a już Meredith rzuciła się na mnie ze łzami w
oczach. Torba w mojej dłoni poleciały na podłogę, a rękami od razu oplotłam
szczupłą dziewczynę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak za nią tęskniłam.
Poprawka. Jak tęskniłam za nimi wszystkimi.
Po Meredith
przyszła kolej na Sebastiana. Podniósł mnie wyściskując, jak pluszową maskotkę.
Zaśmiałam się i otarła łzy z policzków, które nieświadomie pojawiły się na
nich.
- Schudłaś. Będę musiał cię
podtuczyć – powiedział, a ja jeszcze bardziej wybuchłam radosnym śmiechem.
- Chętnie przystanę na te
propozycję – z lepszym humorem wydostałam się z jego ramion. Nie myśląc, co
robię rzuciłam się na ojca przytulając go. Mruknął coś zaskoczony i pogłaskał
mnie po plecach. – Nawet nie wiecie, jak za wami tęskniłam.
- Czuję się urażony tymi słowami
– usłyszałam znajomy męski głos.
- A ja nie. Zawsze wiedziałam,
jaka z niej jest fałszywa osóbka – kolejny znany mi tym razem kobiety głos.
Wyjrzałam
za mężczyznę i zastygłam w bezruchu. Co?!
- Kate, Quinn? Skąd wyście się tu
wzięli? – Podeszłam do nich z uśmiechem. Nic nie zepsuje mi humory. Nawet,
jakby wpadł tu Mikel.
- Gdybyś tu się dowiedziała, że
ktoś truł cię przez dłuższy okres nie
chciałabyś się zemścić? Wiesz, jak to powiadają. Wróg mojego wroga jest moim
przyjacielem – powiedziała Kate łapiąc się pod boki. Pokręciłam głową i
przytuliłam ich obydwóch.
- Co wy wszyscy planujecie, co?
–Zaśmiałam się widząc krzywą minę Kate. Za to Quinn był wyraźnie zadowolony z
tego, że go dotknęłam.
- Wszyscy zgodnie twierdzimy, że
mamy dośc twojego uciekania przed Mikelem. Teraz to on będzie uciekać –
uśmiechnął się tajemniczo Jared. – Nie, będzie spieprzał, aż kurz będzie za nim
leciał.
- Nie pokonacie go.. –szepnęłam
stając pomiędzy nimi wszystkimi.
- My nie. Ty tak – powiedziała
ucieszona Meredith.
- Zrobimy pułapkę. Zajmiemy się
jego grupą. Ty nim. Proste i łatwe. Nie może się nie udać – wzruszył ramionami
Peter.
- Czy wyście do reszty
zwariowali?! Mikel jest o wiele silniejszy od niej! Wierzcie lub nie, ale
Nefila nie jest tak łatwo truć – zdenerwowała się Kate.
- W tym wypadku popieram ją.
Jestem o wiele słabsza niż on. To się po prostu nie uda. Jestem tego pewna –
pokiwałam głową.
- W takim razie zginiemy –
wypowiedział się Jared jakby mu na niczym nie zależało. – Wszystko zależy od
ciebie. Zabijesz go albo on nas. Proste.
- Nie rozumiesz, ja nie dam rady
go zabić. Na co mi próbowanie, jak wynik jest przesądzony?
- W takim razie musisz zacząć
ćwiczyć. Od teraz – wampir od razu poszedł do barku i nalał sobie czystej
wódki. Niewiele myśląc wyrwałam mu z ręki alkohol i sama wypiłam go duszkiem.
- Dobra. Ale mam jeden warunek…
Dajcie mi spokój i zapomnijcie o wszystkich nadnaturalnych rzeczach przez całe
święta.
Jeżeli ktoś to czyta.. To za
chwilę pojawię się przy twoich drzwiach i ukocham cię tak bardzo, że będziesz
miał/a mnie dość do końca życia. Tak więc
przepraszam za jakże długą przerwę i oświadczam wszem i wobec: WRACAM DO
PISANIA! Dobrze czytacie. Wracam do pisania z głową pełną nowych pomysłów.
Napiszcie mi w komentarzach, czy ktoś jeszcze będzie to czytał.. Chciałabym,
aby nowy rozdział pojawił się w
następnym tygodniu, ale to zależy od was J.
Pozdrawiam Kalab17
Napisz komentarz , proosze !
Cieszę się, że wróciłaś - długo kazałaś na siebie czekać. Nie do końca wszystko rozumiem, ale w pełni masz moje poparcie, domagam się następnego rozdziału. Dlaczego ona przed nim ucieka? I co z tym facetem, z którym całowała się w 19 rozdziale?
OdpowiedzUsuńU mnie na nowość zapraszam w sobotę.
Pozdrawiam.
Strasznie ciesze się, że wróciłaś :D Bardzo brakowało mi twojego opowiadania i ciągle miałam taką cichą nadzieję, że wrócisz, bo opowiadanie, które piszesz jest świetne i aż grzech je zostawić :)
OdpowiedzUsuńRozdział przeczytałam już przed południem, ale z powodu braku internetu nie mogłam skomentować jednak teraz już jest wszystko okej :)
Ta część bardzo mi się podobała :)Szkoda mi Elisabeth, bo Mikel strasznie ją dręczy i jeszcze wykorzystał do tego Jamesa, co prawda dziwne było to, że tak strasznie ją męczył ale wierzyłam, że robi to dla jej dobra.. no ale cóż.. troszkę jednak przyznaję, że pogubiłam się w fabule, ale postaram się to jak najszybciej ogarnąć :D
Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział :)
Naprawdę bardzo cieszę się, że wróciłaś :D Śmieje się do komputera jak głupia i pewnie zaraz przyjdzie mama z ochrzanem żebym się zachowywała normalnie ale radość z twojego powrotu mi nie daje takiej możliwości :D
Pozdrawiam :)
Nareszcie!! Długo cię nie było... Czekam ns kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńChwała na wysokości, a na ziemi nowy rozdział po 3589 latach! Czekam, aż przyjdziesz i zapukasz do mojego domu. Będę stać z nożem, liną i krzesłem. Zmusze Cie do pisania nowego rozdziału pod groźbą śmierci! Mwahahah, to kiedy mam Cie wyczekiwać?
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, choć po ilu? 2 miesiącach? Nie rób tego więcej, dobra? No i dodaj jak naajszybciej nn.
Wróciłaś <3
OdpowiedzUsuńFajna notka, zapraszam do mnie :) Ciekawe opowiadanie, ja też piszę. ;)
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę, to wpadnij do mnie - jest nowy rozdział - http://kiedymiloscstajesienienawiscia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.