-
Elizabeth, mogłabym prosić, żebyś została jeszcze chwilę w klasie?
Zamarłam w drzwiach. Nie potrafiłam
się ruszyć, chodź nie wiem, dlaczego tak się stało. Wiedziałam tylko, że
chciałam mieć spokój do końca dnia. Czy aż to tak dużo?! Myślałam, że
kontroluje swoje ciało. Jak bardzo się myliłam…
Mój mózg nie miał nic do powiedzenia.
Chciałam zignorować prośbę, wyjść i znaleźć się już w pokoju. Zamiast tego
cofnęłam się oraz z lekkim drżeniem rąk stanęłam przed nauczycielami. Skupiłam
swój wzrok na Carmen. Próbowałam zignorować obecność Jasona, a on robił to
samo. Interesował się wszystkim, tylko nie mną. Było mi to na rękę.
-
Dowiedziałaś się dużo rzeczy na temat Nefilim. Na temat wampirów też sporo
wiesz, dzięki swojemu ojcu. Jednak nie wiesz nic o sobie – powiedziała z
uśmiechem i usiadła na biurku.
-
Niestety – mruknęłam.
-
Mamy dla ciebie pewną propozycję. Oczywiście, jeżeli się zgodzisz…
Tu nastąpiła cisza. Nie wiem, ile
ona trwała, lecz dla mnie to była cała wieczność. Czekałam na jakikolwiek ruch
z jej strony. Podejrzewałam, że rozważa nad słusznością jej planu.
-
Widzisz, Jason ma pewne… doświadczenie z takimi osobami, jak ty. I widzisz...
Nie mów tego, nie, nie, nie…
W mojej głowie rozbrzmiał głos
Jasona. Zdezorientowana popatrzałam na Carmen, ale ona zdawała się niczego nie
słyszeć. Kontynuowała dalej swoją przemowę. Potrząsnęłam głową. Pewnie mi się
tylko zdawało.
-
… chciałabym, byście współpracowali ze sobą. Po szkole, takie dodatkowe
zajęcia. Jason wytłumaczyłby ci wszystko, pomógł przypomnieć zapomniane
fragmenty, a także nauczyłby cię wykorzystywać swoje umiejętności. Oczywiście,
jeżeli się zgodzisz – uśmiechnęła się serdecznie.
Jasna cholera! Coś ty wymyśliła!
Znowu to samo. Widziałam, jak Jason
patrzy zdziwiony na kobietę, która jak gdyby nigdy nic czekała na moją
odpowiedź.
A co ja miałam zrobić? Kusiła mnie
ta propozycja i to bardzo. Chciałam się dowiedzieć wszystkiego, czego tylko
mogłam. Mogli mi pomóc. W końcu mogłabym przestać się zadręczać. Może nawet
zobaczyłabym w końcu twarz chłopaka pojawiającego się w moich wizjach?
Jednak bałam się zostać sam na sam z
mężczyzną, który wywoływał we mnie aż takie dziwne uczucia. Obawiałam się go
poznać, a także to, co mogłam zrobić.
Z drugiej strony właśnie to było
najbardziej podniecające.
Nie zgódź się. Powiedz nie…
Uśmiechnęłam się czując na sobie
wręcz błagające spojrzenie mężczyzny.
-
Byłabym zaszczycona możliwością uczestniczenia w indywidualnych lekcjach.
Oczywiście, jeżeli nie sprawi to jakiegokolwiek problemu – popatrzałam na niego
i znowu zatonęłam w jego tęczówkach. Miałam rację! Znajdowały się w nich
drobinki błękitu.
Sprawi i to wielki!
W mojej głowie rozległ się jego
zachrypnięty, męski głos. Miałam wrażenie, że z każdą chwilą wzajemnego
patrzenia sobie prosto w oczy, on mięknie. Gdy się odezwał, na jego ustach
wykwitł szarmancki uśmiech. Mój żołądek wywinął koziołka, a potem powrócił na
swoje miejsce.
-
Będzie to dla mnie przyjemność – powiedział tonem podrywacza, chcącego
zaciągnąć świeżo poznaną dziewczynę do łóżka. Moje hormony odtańczyły taniec
radości.
-
Super! Bałam się, że będziecie mieli coś przeciwko – zaklaskała w dłonie
Carmen, co wyrwało nad obydwoje z transu, w jakim się znaleźliśmy. Jednocześnie
spojrzeliśmy na nią. – Zaczniecie od jutra. Elizabeth, będziesz miała godzinę
po zajęciach praktycznych na przygotowanie się. Potem stawisz się tutaj.
Zdążysz się wyrobić, nie?
-
Oczywiście. Dziękuję, za taką możliwość – uśmiechnęłam się. Spojrzałam na
mężczyznę, a on chyba wyczuł, że na niego patrzę. Uśmiechnął się pod nosem i
skinął głową.
Dlaczego to zrobiłem?
Nie mam pojęcia, ale podoba mi się ta
idea.
Gdy tylko odpowiedziałam w myślach,
na jego głos w głowie, popatrzał na mnie. Nie było to zwykłe
spojrzenia. Przeszywało mnie na tyle, że miałam ochotę schować się, albo
najlepiej zniknąć. Zamiast tego odwróciłam się i wybiegłam, jak najszybciej z
sali. Prosto do swojego pokoju.
Wpadając do niego omal nie wpadłam
na Kate, która siedziała na podłodze i czytała jakiś notes. Ominęłam ją i
rzuciłam się na łóżko. Wtuliłam twarz w poduszkę. Zamknęłam oczy oraz marzyłam,
żeby znaleźć się gdziekolwiek indziej.
-
Ale ty jesteś nuda – powiedziała. – Zupełnie, jak twój pamiętnik.
Poczułam, że rzuciła mi coś na
plecy. Usiadłam i spojrzałam na notes. Zrozumiałam, co to jest. Oprawiony w
niebieską skórę pamiętnik, który zniknął z mojego pokoju. Westchnęłam zdumiona
i popatrzałam na nią.
-
Skąd go masz?
-
A skąd go mogę mieć? – Zaśmiała się, ociekającym jadem śmiechem. – Widzisz,
uciekłam ze szkoły, tylko po to, żeby wykupić go od jakiegoś murzyna bez jednego
zęba. W brodzie miał okruszki po jakimś pieczywie. Blee…
-
Chodzi o to, że ktoś włamał się do mojego domu i go wykradł.
-
Fascynujące. A teraz pewnie podrzucił go do walizki.. Ależ ty biedna –
prychnęła i wyszła.
Wywróciłam oczami i z zawahaniem
otworzyłam go na pierwszej stronie. Naszkicowane tam były piękne skrzydła,
które pożerał płomień. Przejechałam palcem po napisie:
„Każdego,
kto zobaczy chodź by jedną kartkę, przeklnę i spalę.”
Uśmiechnęłam się pod nosem. To dobrze, że miałam
chociaż tupet, żeby komuś zagrozić. Jednak nawet wtedy potrafiłam odpyskować.
Kolejna kartka i następny rysunek. Tym
razem odzwierciedlał barmana, którego poznałam w klubie. Przedstawiał go w
momencie, gdy polerował kieliszki. Przewinęłam parę kartek i zobaczyłam scenę
wyrwaną z moich wizji. Wzdrygnęłam się widząc ją. Jared wgryziony w szyję
młodej dziewczyny. Idealnie naszkicowany rysunek wprawił mnie w dreszcze. Nie
byłam gotowa. Jeszcze nie. Schowałam notes pod łóżko, obiecując sobie, że
kiedyś przełamię się na tą makabrę i obejrzę go.
Zwinęłam się w kłębek. Miałam
wrażenie, że moje głowa eksploduje od nadmiaru myśli. Czułam mrowienie na całym
ciele, ale starałam się je zignorować. Najchętniej wybiłabym wszystkich ludzi
na świecie. Och, może wtedy poczułabym ulgę zaraz przed tym, jak zżarłyby mnie
wyrzuty sumienia.
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Zorientowałam się dopiero, gdy przestałam czuć gniew i niemoc.
Zajęcia praktyczne… Sądziłam, że ten termin odnosił
się do nauki jakiś banalnych rzeczy. Jednym słowem, nudy na całego. Jakże
bardzo się myliłam…
Szczękot mieczy, gdy ze sobą się
zderzały wprawiał mnie w zakłopotanie. Nigdy w życiu nie miałam żadnej broni w
ręku, oprócz noża kuchennego. Jakim cudem miałam walczyć z wyraźnie
doświadczonymi Nefilim? To było niewykonalne, przynajmniej dla mnie.
Mieliśmy na sobie zbroję z XVI
wieku. Oczywiście, dziewczyny dostały bardziej żeńską wersję, lżejszą z
mniejszą ilością stali. Druga rzecz oczywista, była taka, iż ja miałam tą
męską. Z trudem zrobiłam pierwsze kroki, ale Quinn mi pomógł. Dziękowałam mu za
to. Powoli przyzwyczaiłam się do ciężaru, ale czułam, że gotowałam się w
środku. Nie dość, iż na dworze panował upał, to moja temperatura również nie
należała do niskich. Co śmieszne, nikt inny nie przejmował się parówką.
Siedzieliśmy na trybunach. Po mojej
lewej siedział Quinn, a obok niego Jasmine i Amanda. Po drugiej stronie
rozłożyła się Kate z wyraźnym uśmieszkiem na twarzy. Zupełnie, jakby wiedziała,
co przeżywam. Było to bardzo możliwe…
-
Każdy szanująca się osoba powinna dobrze władać mieczem. Można trenować tą
umiejętność za pomocą szermierki lub oczywiście, tradycyjnie. My zajmujemy się
tym drugim – powiedziała stojąca przed nami Carmen.
-
Wszystkie walki w naszym świecie odbywają się w staromodnym stylu. Miecze,
sztylety, strzały, kołki… Tylko ludzie używają broni palnej. U nas to po prostu
niedozwolone – dopowiedział oparty na mieczu Jason.
-
Zasady są proste. Używamy wszystkiego, co może nam pomóc. Nie ma zakazów na
umiejętności. Oczywiście, kończymy, gdy zadamy przeciwnikowi cios, który mógłby
być dla niego zabójczy.
-
Miecze w dłoń – uśmiechnął się. – Amanda z Kate, pole numer jeden. Quinn z
Jackiem, pole drugie. Jasmine z Shelby pole trzecie. Oliver…
-
Ze mną, a ty poćwiczysz z Elizabeth na polu piątym. Największe pole oddalone od
innych – powiedziała, a ja wyczułam, że ostatnie zdanie skierowała do mnie.
Widziałam, jak zgrzyta zębami.
Zresztą, ja zacisnęłam dłoń na rękojeści tak mocno, że normalnie miałabym
odciski. Kate obok mnie zaśmiała się i szepnęła mi do ucha:
-
Powodzenia, ciamajdo. Nikt z nim jeszcze nie wygrał.
Wtedy jeszcze bardziej się
zdenerwowałam. Pokierowałam się za spojrzeniem Carmen, na wyznaczony plac. Pole
ciągnęło się na połowę boiska piłkarskiego, a oddalone było naprawdę daleko od
reszty. Ledwo mogłam dopatrzyć sylwetki osób walczących już ze sobą. Dochodził
do mnie jedynie szczękot mieczy. Zamiast betonu, pod nogami miałam miękką,
zieloną trawę z czego się cieszyłam.
Stanęłam na środku boiska i nerwowo
obracałam miecz w ręce. Czekałam, na Jasona, ale jednocześnie liczyłam, że gong
uratuje mnie od starcia.
Pojawił się przede mną, a ja
podskoczyłam zaskoczona. Zaśmiał się z mojej reakcji i wskazał kiwnięciem głowy
na mnie.
-
Ściągnij to.
-
Co? – Odparłam zaskoczona poleceniem.
-
No zbroję. Nie będziesz się gotować przy mnie – powiedział, a gdy ja się nie
ruszyłam dopowiedział. – Spokojnie, nie mam zamiaru cię zabić.
-
A ja myślałam, że jednak – uśmiechnęłam się.
Nie wiedziałam, jak się do tego
zabrać. Jason już stał ubrany w szorty i podkoszulek. Patrzył na mnie z
drwiącym uśmiechem.
Wbiłam miecz w ziemię i zaczęłam
patrzeć na siebie z pytaniem, jak tu sobie poradzić. W szatni Amanda była tak
pomocna, że z chęcią zarzuciła na mnie wszystko, podczas, gdy ja stałam
nieruchomo. Usłyszałam śmiech przy uchu, a potem zrobiło mi się gorąco. Jason
powoli, uważając, by mnie nie dotknąć ściągnął ze mnie stal. Obserwowałam jego
ruchy z wielkim podziwem. Robił to z taką gracją, że z chęcią mogłabym oglądać
go przez cały dzień i nie znudziłoby mi się to. Niestety zrobił to tak szybko,
iż już po chwili stałam w krótkich, jeansowych spodenkach i bokserce.
Dziękowałam, że pozwolili nam pozostać w swoich butach, gdyż moje trampki
wydawały się najlepszym obuwiem w tym wypadku.
Złapałam za miecz i zaczęłam
przerzucać go z lewej ręki do prawej. Co prawda, zawsze byłam praworęczna, ale
niektóre czynności lepiej wykonywało mi się drugą ręką.
-
Nie walczyłaś jeszcze nigdy w tym życiu, nie? – Zapytał patrząc na mnie z
podniesionymi brwiami.
-
Jakiś ty spostrzegawczy – mruknęłam. Zaśmiał się i łapiąc za ostrze odrzucił
moją broń w miejsce, gdzie leżała zbroja.
-
Co ty robisz? – Popatrzałam na niego ze zdziwieniem. – O ile pamiętam miałam
się nauczyć władać mieczem.
-
Nigdy nie byłaś w tym dobra – zaśmiał się, a ja uniosłam brwi do góry. Rzucił w
moją stronę łuk, który z łatwością złapałam. – Potrenujemy to, co ci się przyda
i co będziesz potrafiła się nauczyć. Potem zajmiemy się obowiązkami.
Jego tajemniczy uśmiech wprawiał
mnie w zakłopotanie, ale jednocześnie nie mogłam się powstrzymać, by go nie
odwzajemnić.
Dopiero teraz zauważyłam, dlaczego
ten plac różnił się tak bardzo od innych. Po przeciwległej stronie postawiona
została tarcza, w którą zapewne będę musiała celować. Wydało mi się to o wiele
prostsze niż powinno.
Łatwo pójdzie.
Pomyślałam i uśmiechnęłam się.
Wiem.
Jednak po chwili ogarnęło mnie zwątpienie. Nigdy nie miałam łuku w dłoni. Nie
potrafiłam z niego strzelać, a co dopiero strzelać i celować jednocześnie.
Jason jakby usłyszał, czego się bałam zaczął się śmiać.
-
Będzie dobrze – uśmiechnął się i podał mi pierwszą strzałę.
Dotknęłam go. Przez przypadek
musnęłam palcem jego rękę, gdy podawał mi stzałę. Wstrząsnął mną dreszcz, tak
silny, że miałam wrażenie, że spadam z kilkopiętrowego budynku, a potem znowu
znalazłam się w miejscu, gdzie przed chwilą stałam. Ziemia zatrzęsła się pod
nogami. To było jak zderzenie się dwóch innych energii. Jak ogień i woda.
Myślałam, że to paranoja, ale wtedy zauważyłam, że on jest zdziwiony tak samo,
jak ja.
Czujesz to, czy ja zwariowałam?
Łatwiej jest mi powiedzieć, że
zwariowałaś, lecz to byłoby kłamstwo.
Zabrał gwałtownie rękę, a wtedy
wszystko ustało. Jednak mimo tego dziwnego uczucia, chciałam więcej. Musiałam
poczuć jego dotyk ponownie.
Trzymałam strzałę w dłoni i nie
bardzo wiedziałam, co mam zrobić. Wiele razy oglądałam filmy, gdzie ludzie
strzelają z łuku, ale nigdy nie miałam okazji spróbować.
-
No strzelaj – ponaglił mnie.
-
Nie za bardzo wiem, jak…
Wiesz, wiesz.Przypomnij sobie.
Złapałam łuk lewą ręką i ustawiłam
się bokiem do celu. Wyprostowałam ją całkowicie. Założyłam druga ręką strzałę
na cięciwę. Wzięłam parę głębokich oddechów, żeby uspokoić dreszcze mojego ciała. Podniosłam łuk i
jednocześnie naciągnęłam cięciwę, przytykając ją do moich ust. Zamknęłam oczy i
zwolniłam bicie serca. Potem wszystko działo się szybko. Nim zdążyłam wypuścić
strzałę, trzymałam w rękach proch. Odskoczyłam gwałtownie, i zdziwiona
popatrzałam na to, co zrobiłam.
Jason zaśmiał się donośnie.
-
No cóż.. Dobrze ci szło do momentu, gdy spaliłaś łuk – ponownie się roześmiał.
-
Przepraszam. Nie chciałam – zagryzłam wargę i zastanawiałam się, jak to
zrobiłam.
-
Chyba najpierw powinniśmy poćwiczyć samokontrolę – powiedział i zmierzył mnie
wzrokiem.
-
Nie, ja dam radę. Daj mi inny łuk.
-
Jesteś pewna? Nie spalisz go? – Uniósł wysoko brwi, a ja się zaśmiałam.
-
No pewnie. Tym razem mi się uda – pewność w moim głosie była o wiele za bardzo
przesadzona, ale nie zamierzałam się poddać.
Odwrócił się do mnie i z czułością
dotknął czarnej skrzyni. Otworzył ją powoli, bardzo ostrożnie. Wyciągnął z niej
łuk, ale nie byle jaki. Wykonany był z drewna, a jego idealnie czarny kolor
hipnotyzował. Wyryty był na nim napis, w nieznanym mi języku. Jednak jakimś
cudem wiedziałam, co on znaczy.
Pole bitwy to kraina stojących trupów.
Skąd..?
Wzruszyłam ramionami. Złapałam łuk w
lewą rękę. Miałam wrażenie, że jest on stworzony specjalnie dla mnie.
Wyciągnęłam z kołczanu strzałę i powróciłam na swoje poprzednie miejsce. Powtórzyłam
wszystkie poprzednie czynności, lecz tym razem wypuściłam strzałę, która
dotarła… do połowy drogi od wyznaczonego celu.
-
Nie jest tak tragicznie – powiedział i podszedł do mnie. – Jednak znalazłem
parę błędów.
Kazał stanąć mi tak, jakbym miała
strzelać. Nogi rozstawił mi szerzej. Drgnęłam pod wpływem jego dotyku. Potem
moje plecy znalazły się idealnie przy jego klatce piersiowej. Złapał łuk, a
jego ręka wylądowała na mojej. Naciągnął mocniej cięciwę.
Mój oddech stał się płytki. Nie
sądziłam, że kiedykolwiek zareaguje tak na czyjś dotyk, a zwłaszcza na jego.
Sama obecność Jasona mnie przytłaczała, a jednak pragnęłam więcej. Doprowadził
mnie na stan skrajności. Słyszałam, że jego oddech też przyśpieszył. Ciepłe
powietrze z jego ust muskało moje ucho.
Czułam, że nie wytrzymam i za chwilę
wpiję się w jego usta. Marzyłam o tym. Miałam wrażenie, że on też.
Odskoczył ode mnie jak oparzony,
jakby zaskoczony moimi myślami i krzyknął:
-
Strzelaj!
Odruchowo puściłam cięciwę.
Patrzyłam na strzałę, która dotarła idealnie przed tarczę i wbiła się w ziemię.
-
Dobrze. Trochę poćwiczysz i będziesz trafiać w sam środek – powiedział, ale w
jego głosie słyszałam gniew.
-
Coś się stało? – Popatrzałam na niego przekrzywiając głowę na bok. Nie odezwał
się.
Coś się stało?
Ponowiłam pytanie tym razem w
myślach. Stał chwilę nieruchomo uważnie się mi przyglądając. Miałam wrażenie,
że chciał powiedzieć coś ważnego.
Powiedz….
Już otwierał usta, ale przerwał mu
gong, który w tym momencie znienawidziłam.
-
Za godzinę spotkamy się w mniejszej sali. Nie będę czekał ani minuty dłużej –
powiedział tak oschłym głosem, że się wzdrygnęłam.
Po chwili zostałam sama z łukiem w
ręku. Zdezorientowana schowałam go do czarnej skrzyni, która zniknęła, gdy
tylko zamknęłam wieko. Oddaliłam się z dziwnym niedosytem i ciekawością, co do
indywidualnej lekcji.
______________________________________________________
Witajcie :). Korzystając z ferii wystukałam ten rozdział. Nie jestem z niego zadowolona... Wydaję mi się zbyt nudny i słodki. Spróbuje coś wstawić w następnym rozdziale.
Miłych ferii, tych, co teraz trwają, a także dla tych, co niedługo zaczną je mieć ; ***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Kalab17
Świetny rozdział! :*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne. !
http://little-thing-maja.blogspot.com/ ~ Zapraszam!
Czytam = komentuję :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, krótko mówiąc - uwielbiam Elizabeth i jej charakter :D
Informuj mnie o rozdziałach, proszęęęę :*
pozdrawiam ;*
Prawda? :). Bardzo dobry rozdział ^^
UsuńAle Kate też ma fajny charakter, prawda? :D
Prawda :D
Usuńzostałaś nominowana do Liebster Adward xD
UsuńA przy okazji u mnie nn :D
Chciałam poinformować cię, że skończyłam pierwszą cześć mojego opowiadania i poważnie zastanawiam się nad ciągiem dalszym. Ja teraz mam ferie, więc nadrobię zaległości w czytaniu i pisaniu.
OdpowiedzUsuńHej :) dziekuje za nominacje :) chcialabym wiedziec tylko jakie zasady ma ten konkurs :)
OdpowiedzUsuńwcale nie jest przesłodzony, nie zgadzam się z twoją opinią! mi się bardzo podoba i nie mam nic do zarzucenia.
OdpowiedzUsuńHej :) Zadam jeszcze jedno głupie pytanie :P gdzie mam odp na pytania? :) I oczywiście to są te pytania które ty napisałaś na swoim blogu tak? :)
OdpowiedzUsuńdream-for-the-dead.blogspot.com
Hej ;) Zapraszam do mnie na prolog :) Mam nadzieję, że ci się spodoba :) i tak przy okazji stwierdziłam, że nie wezmę udziału w tym łańcuszku Liebster Blog czy jak to tam się pisze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zachęcam do czytania :)
Hej :) Zapraszam do mnie na ostatni 26 rozdział Wybrańców Nocy pt: "Wszystko jest w porządku".
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że rozdział Ci się spodoba :)
wieczni.bloog.pl
Ta też dobra - tak z rozdziałem nas olewasz, że szok!! Wiesz jak ja długo czekam na nn?!! Hm?!!!! Dodawaj jak najszybciej ale to już!!! Pozdro600
OdpowiedzUsuńPS: U mnie nn - zostałaś nominowana do P%C - gratulejszyn ;*
Czyta się cudownie, masz w sobie "to coś" pisarskiego, każde słowo tworzy z resztą szkliście gładką opowieść.
OdpowiedzUsuńZajrzysz? Fantasy, dość specyficzne. silverinshadows.blogspot.com
Hej :) Zapraszam do mnie na Epilog opowiadania Wybrańcy Nocy :) mam nadzieje, że się spodoba :)
OdpowiedzUsuńChcę również podziękować za to, że je czytałaś, chwaliłaś i dodawałaś komentarze :) Ważne jest dla mnie to by czytelnikom podobało się to co piszę :)
wieczni.bloog.pl